Wednesday, 21 September 2011

poranny teatr cieni

lubię taki poranki jak dzisiejszy, kiedy słońce z początku nieśmiało a potem coraz bardziej nachalnie zagląda przez żaluzje do mojego domu... i wszędzie zostawia ślady swej obecności w postaci pasków, szlaczków i innych wzorków na ścianach. ale chyba najbardziej cieszy się me oko, gdy to samo słońce pokrywa złotą poświatą jeszcze rozespane i potargane główki dzieci...


zapowiada się kolejny ciepły i słoneczny dzień. i aż do piątku zostaję sama z dziećmi. czasem zazdroszczę tacie tych jego delegacji...

14 comments:

Paula said...

Też dzisiaj podziwiałam poranny spektakl promieni słonecznych w domu. A, że okna mam na wschód, to odblaski były czerwone..a ja się spieszyłam i nie miałam czasu złapać aparatu.

enchocolatte said...

Paulo, też się spieszyłam, bo zebrać cała 3 do szkoły to istny maraton wielu czynności. Ale nie mogłam sobie darować tych promieni, bo niedługo budzić mnie będzie tylko szarość poranka. 6.15 to zdecydowanie nie moja godzina :)

Paula said...

Tak, trudno mi to sobie wyobrazić - trójeczkę do szkoły wyszykować i się ze wszystkim wyrobić. Ja dziś musiałam zająć się tylko sobą, a i tak było ciężko.
A w ogóle, to ja chyba jakaś dziwna jestem, bo uwielbiam wstawać i wychodzić z domu rano, gdy jest ciemno. To jedyna rzecz z jakiej się cieszę, gdy myślę o nadchodzącej zimie.
Pozdrawiam

enchocolatte said...

Paulo, kwestia wprawy... potrzebujemy na to około 1h, czasem trochę więcej. Gdybym miała zdążyć jeszcze rano do pracy to bym raczej nie zdążyła, ale na razie o tym nie myślę (tzn. o zdążeniu, bo pracy myślę) :))
Wychodzić w ciemność? Jak wiesz, że za chwilę dane Ci będzie osobiście powitać jasny poranek, to czemu nie :) Pozdrowienia :)

Paula said...

Godzina?? - Enchocolatte - dla mnie jesteś WIELKA!!
A co do tej ciemności jeszcze - lubię, gdy jest absolutnie ciemno, gdy zaczyna świtać, zaczynam się wkurzać. I to o każdej porze roku. Nie lubię stanów przejściowych.
Wow, ale się dzisiaj rozgadałam :)

Ewa said...

Zawsze lubiłam pasiaste cienie żaluzji ;)

enchocolatte said...

Ewo, miło że wpadłaś do mnie na chwilę porannego wytchnienia :) Bardzo lubię cienie wszelkiej maści i formy... i tropię je z aparatem czy bez :)

enchocolatte said...

Paula, dlaczego świtanie doprowadza Cię do takiego stanu, przecież to taka energetyczna i życiodajna pora?! :)

Wiolka said...

Trzymaj się, trzy dni szybko miną. Ja też do piątku bez męża :) Pozdrawiam

Yba said...

Świetny teatr cieni. I w tym miejscu dostrzegam wyższość żaluzji nad roletami :)

enchocolatte said...

Wiolka, dzięki za wsparcie i też będę myśleć o Tobie ciepło w te dni!

Yba, o tak w kwestii doznań wzrokowych bezspornie, gorzej ze względami praktycznymi - ścieranie kurzu z żaluzji nad wyraz nudne i pracochłonne :)

Anik said...

Cienie tak :) Kurz na żaluzjach już nie bardzo ;) Ale kto by myślał o kurzu w taki słoneczny poranek, prawda? ;)
Spokojnych dni wam życzę! :)

enchocolatte said...

Ani, pierwszy dzień już prawie za nami i to całkiem udany. Za chwilę relacja z ostatniej chwili :)

Piegowata said...

ciepłe te zdjęcia:) bardzo:) i ja zazdrosna jestem o delegacje...a niebawem będzie taka, za którą już teraz zżera mnie wręcz zazdrość;)