Wednesday 31 August 2011

na pożegnanie... na łez otarcie

na pożegnanie wakacji... WIELKI BŁĘKIT
na łez otarcie dla smutasów i tęskniących za latem...
na ostatni dzień sierpnia!

to też Sopot :)


ultra nowoczesna tratwa na wypadek ucieczki przed... sami nie wiemy przed kim :)


palmy nad Bałtykiem???

nasz rodzinny portret zrobiony ostatniego dnia nad morzem,
kiedy słońce podarowało nam najcieplejszy dzień!

Tuesday 30 August 2011

początek pewnej historii?

samotny leżak na plaży jakby czekał aż pojawię się tego wieczoru w okolicy. delikatnie dawał mi sygnały z daleka swą czerwienią. trudno było mi się i nie przyjąć zaproszenia do spędzenia wspólnie wieczoru...

zdjęcie jak początek jakiejś historii, a może tylko tak mi się zdaje...

lubię rozmyte odbicia postaci na mokrej tafli piasku

i takie niespodzianki pod stopami lub nad głową...


Monday 29 August 2011

nad morzem... nostalgicznie

nie lubię zatłoczonych plaż, pełni sezonu, gwaru turystów, a mimo to pojechaliśmy nad morze w środku wakacji. na szczęście są takie pory dnia, kiedy plaże pustoszeją i jest się sam na sam z szumem fal i mewami. takie morze lubię najbardziej.
złożone piki parasoli jak po wielkiej plażowej bitwie leniwie łopocą na wietrze. pobojowisko stóp, śladów, ruin zamków na piasku. nawołujące się stada rybitw przeszukujące niczym saperzy pole minowe plaży w poszukiwaniu jakiegoś smakołyku. spacerujące brzegiem morza zakonnice i jakieś samotne Penelopy wypatrujące kutrów swych mężczyzn na horyzoncie. idę wzdłuż brzegu, a fale błyskawicznie i bezszelestnie zacierają mój ślady, jak gdybym nigdy tędy nie szła, jak gdyby nigdy mnie tu nie było. nie słyszę nic prócz szumu morza. nie myślę, więc mnie nie ma.




moja błękitna laguna

jeszcze tu wrócę...

Sunday 28 August 2011

w pościeli...

miało być o morzu, o molo, o mewach, ale atmosfera leniwej niedzieli pokrzyżowała moje plany i poddałam się. będzie więc bardzo leniwie. w pościeli. jeszcze wakacyjnie. z naszego bardzo komfortowego lokum nad morzem. miłej niedzieli!


Linkpost scriptum

"(...) dzieciństwo, młodość to czas bezkarnego popełniania błędów. Można szukać, eksplorować, doświadczać. Jako dorosły czujesz, że właśnie wtedy żyłeś najpełniej. Dlatego ludzie często we wspomnieniach wracają do czasów dzieciństwa. "
to fragment wywiadu z Woodym Allenem z sierpniowego "Zwierciadła", do przeczytania w całości tutaj. czy ktoś z Was już widział najnowszy film Allena "O północy w Paryżu"?

Saturday 27 August 2011

rzecz o uważności

skąd czerpię inspirację do moich obrazów?
jak dobieram paletę barw i tematykę.
co pobudza moje zmysły?
i jak powstaje obraz?
kluczem do tej zagadki jest jedno słowo: u-w-a-ż-n-o-ś-ć
czyli po prostu zmysł obserwacji światła, odbić, kolorów natury, załamań promieni, krzywizny liścia lilii wodnej, pierzastości chmur, odcieni nieba...
wystarczy uważnie obserwować i wszystko będzie nam podane jak na tacy.
a potem już tylko trzeba przelać to na płótno albo papier.

pierwsze zdjęcie powyżej tekstu to esencja tego o czym tu dziś piszę.
niewielka sadzawka w klasztornym ogrodzie porośnięta liliami,
w tafli której odbijają się kwiaty posadzone nieco powyżej krawędzi.
przechodząc obok i patrząc z góry nic szczególnego nie widać, ot zielona kałuża z jakimiś liśćmi.
dopiero, gdy zejdziemy niżej w dół skarpy i zetkniemy oko z powierzchnią tafli...

nie wystarczy patrzeć na wszystko z góry, zaskoczcie zmysły i zmieńcie punkt widzenia!
życzę więcej uważności na weekend! :)

przydrożna kałuża gdzieś za murami klasztoru

widok z okna drugiego dnia po przyjeździe

akryl na papierze, ok. 35 x 35 cm

schnący obraz w pracowni malarskiej w klasztorze

Friday 26 August 2011

malowane sny

Żółty sen z pomarańczami, 2011, akryl na płótnie, 50x50cm (nieoprawiony)

Maluję od bardzo dawna, chyba właściwie od dziecka i do dziś sprawia mi to ogromną przyjemność. Zainteresowanie rysunkiem zawdzięczam swojemu dziadkowi, który często rysowaniem zapełniał wspólnie spędzany czas. Podpatrywałam jak wprawnymi ruchami szkicował dla mnie rośliny, zwierzęta, krótkie animowane historyjki, próbując potem go naśladować. Wkrótce rysowanie stało się moim głównym zajęciem. Zasypywałam rodziców mnóstwem rysunków, zwłaszcza gdy leżałam w łóżku unieruchomiona jakąś dziecięcą chorobą i mama nie nadążała z kupowaniem mi bloków rysunkowych formatu A3.
Moim marzeniem było potrafić namalować piękno konia w galopie, pomarańczowy blask leniwie zachodzącego słońca, czy świeżość kwitnących kwiatów. Moim marzeniem były studia na ASP gdy dorosnę. Dorosłam ale zamiast posłuchać podszeptów serca, poszłam za radą rozumu i wybrałam studia ekonomiczne, w wolnych chwilach malując dla znajomych i przyjaciół kwiaty, pejzaże, cerkwie akwarelami i gwaszem. Większość z nich przetrwała i po latach oglądam je z zachwytem jak zdobią czyjeś wnętrza. Potem malarstwo odeszło na dalszy plan, moje życie zdominowały praca zawodowa i rodzina. Od czasu do czasu malowałam kolorowe obrazki do pokoju dzieci.
Kilka lat temu w 2008 roku przyśnił mi się niezwykły sen: olbrzymia, jasna pracownia malarska z mnóstwem farb, płócien, pędzli... i wielkie płótno o wymiarach 3x3m z prawie skończonym moim obrazem. Żywość kolorów i format płótna były tak sugestywne, że po przebudzeniu się długo nie mogłam otrząsnąć się z tego o czym śniłam. Obraz "chodził" za mną, nie dawał mi spokoju, do chwili gdy go nie namalowałam (w miniaturowym formacie, jako wstępny szkic do prawdziwego obrazu, który jest wciąż do namalowania). Ten obraz to "Czerwony sen" czyli Spin.
Rok później wyjazd na letni plener malarski na Warmię pozwolił na nowo odkryć zapomnianą pasję. Nieśmiało sięgnęłam po pędzle i farby by oddać piękno otaczającej mnie scenerii. Za rok wróciłam w to samo miejsce by doskonalić warsztat malarski i stworzyć cykl szkiców ważek. W tym roku (2011) znowu pojechałam na letni plener, odkryłam dla siebie nowe możliwości jakie daje płótno, farby akrylowe, malowanie palcami czy szpachelką a nie tylko pędzlami i znowu zaczęły mi się śnić obrazy. Większość z nich namalowałam podczas tegorocznego pleneru malarskiego i mam przyjemność pokazać na tej stronie. Interesuje mnie gra kolorów, przenikanie się barw i światła na płótnie, dwuznaczność i abstrakcyjność obrazu.

W kolejnych postach bliżej opowiem o moich obrazach z tegorocznego pleneru malarskiego w Stoczku na Warmii. Dziś drugi sen po latach z obrazem w roli głównej : Żółty sen z pomarańczami. Przyśnił mi się w gotowej formie... kot na zagłówku fotela, pomarańczowy kanarek w klatce i patera z cytrusami, a wszystko w żółtym salonie na tle tapety w błękitne krewetki. Gotowy obraz ze snu, wystarczyło namalować na płótnie. Zachwycił mnie zestaw kolorów, a scenka wzbudziła wiele dyskusji wśród uczestników pleneru, zwłaszcza postać kota. Obraz przypomina mi trochę malarstwo Henry Matisse'a, zresztą właśnie tak się czułam w moim śnie, jak w obrazie wielkiego francuskiego mistrza.

Thursday 25 August 2011

P jak parasol, piasek, przygoda

tam gdzie byliśmy i skąd całkiem niedawno wróciliśmy parasola używaliśmy głównie jako wdzięcznego obiektu do fotografowania. zresztą nie jednego, bo było ich całkiem sporo na naszej plaży, ale o tym przekonacie się w kolejnych powakacyjnych postach. do dziś z różnych zakamarków naszego nie do końca rozpakowanego bagażu wysypują się drobinki piasku, wejściówki na molo albo bilety ze statku... nasze pamiątki!
moje marzenie o choć kilku dniach nad morzem nieoczekiwanie spełniło się i rozciągnęło się do dwóch tygodni. do tego miejsce, które darzę sporym sentymentem, czyli Sopot znowu należał do mnie! pozostali członkowie rodziny też nie posiadali się ze szczęścia, gdy już pierwszego dnia pobiegliśmy na plażę i tak już było prawie do końca pobytu.





moje dwa ulubione zdjęcia... górne trochę krzywe, ale jakże radosne i dolne, rodzinne zdjęcie ze sprzętem pływającym, który się sporadycznie przydawał. morze było stanowczo zbyt zimne w tym roku!

c.d.n.