Wednesday 9 December 2015

Zimowy czas...


Niepostrzeżenie nastał grudzień. I choć pejzaż za oknem jest bardziej jesienny niż zimowy, czuję że niebawem nadejdzie ten wyczekiwany czas, zimowy czas. Dni, gdy w domu zaczną się świąteczne przygotowania i każdy kąt wypełnią zapachy pieczonego ciasta, goździków i jedliny.

Od dziecka uwielbiam ten stan niepewności, gdy rano odsłaniam zasłony i przecierając zaspane powieki próbuję rozróżnić kontury wyłaniające się zza opadającej mgły. Czy to już zima? Czy w nocy spadł pierwszy śnieg? Czy też ta biel za oknem to tylko szron?

Dom powoli przeobraża się. Stroi się na nadejście zimy i... świąt. Wieczorem zapalam świece, parzę zieloną herbatę i szykuję niespodzianki. Drobne, kruche, ręcznie robione prezenty. Od czasu do czasu ciszę przerywa cykanie. Świerszcz? Nie, to nie świerszcze, to ceramiczne śnieżynki.
Po więcej moich ceramicznych prezentów zapraszam tutaj i tutaj.

Sunday 23 August 2015

Love what you do and...


Love what you do and do M O R E what you love! Czyli rozważania o pasjach przy filiżance kawy.
 
Nie wiem kto to powiedział, ale miał 100% racji. I chociaż odkrywanie tego, co naprawdę lubimy kochamy robić, zajmuje niekiedy wiele czasu, a nawet lata, warto jednak poszukiwać. Powroty do starych, odłożonych na półkę pasji, są cudotwórcze.
 
Tego lata po długiej przerwie powracam do fotografowania. Bardzo mi brakowało tych chwil sam na sam z aparatem, wyczekiwania na odpowiednie światło, wypatrywania odpowiedniego tła, komponowania kadrów i stylizowania fotografowanych obiektów, czasem modeli. Choć moi główni modele (mam na myśli dzieci) już wyrośli i nie bardzo chcą się fotografować. Znalazłam nowy, choć bardzo delikatny i kruchy, to jednak wdzięczny obiekt do fotografowania - ceramikę. Moją ceramikę - VeranoAzul Ceramica!
 
Tego lata odkryłam bowiem, że nic mnie tak "nie kręci" jak wymyślanie i tworzenie rzeczy namacalnych i niepowtarzalnych. Odnalazłam dla siebie nową pasję, która uśpiona, drzemała gdzieś podskórnie we mnie by wreszcie dać o sobie znać po wielu, wielu latach. Zajęłam się ceramiką i co ciekawe po kilkunastu godzinach spędzonych z gliną w dłoniach, formując z niekształtnej masy czarkę do herbaty przypomniałam sobie, niczym pod wpływem hipnozy, że...
Mając może 5 albo 7 lat, spędzając wakacje u babci na wsi pierwszy raz zetknęłam się z gliną. Surowa, plastyczna ryżawa masa, którą pewnego dnia wydłubałam z ziemi dawała się idealnie kształtować. W wiaderku napełnionym wodą zmoczyłam palce, by nadać niewielkim kleistym i chropowatym bryłkom elastyczności. Małymi, ubrudzonymi w glinie palcami formowałam tycie miseczki, które suszyłam potem na słońcu. Niektórym udawało się przetrwać, inne kruszały schnąc i rozpadały się na drobne kawałki. Przypomniałam sobie, że bardzo lubiłam to zajęcie. Mogłam tak godzinami lepić i lepić, dopóki nie zabrakło gliny. Wszak nie było jej tak dużo, a do tego musiałam ją wykopywać. Nie każda znaleziona glina była dostatecznie dobra do lepienia, czasem była twarda i kamienista i nie nadawała się do niczego.

Teraz, po wielu latach znowu trzymam w dłoniach glinę, jest miękka, elastyczna idealnie gładka, bez grudek. Jestem zafascynowana tym jak wiele można zrobić z tej niepozornej szarej masy. Lubię wymyślać a potem nadawać kształt moim myślom. Palce intuicyjnie odkształcają je w glinie przynosząc mi niewyobrażalnie wielką radość.
A potem przychodzą kolejne stadia powstawania czegoś z niczego. Suszenie, czekanie, szlifowanie, wygładzanie, sygnowanie, wypalanie, czekanie, szkliwienie, wypalanie, czekanie, szkliwienie, wypalanie, czekanie, dotykanie, podziwianie, fotografowanie, używanie.

Love what you do and do M O R E what you love!



 






Stylizacja i fotografie: Enchocolatte Photography
Ceramiczne miseczki błękitna i turkusowa: VeranoAzul Ceramica
Ceramiczna filiżanka "Kafka" od inspirującej: Kasia Białek Ceramika

Saturday 25 July 2015

Ostatnie lato w Krubicach

 Fotografia dzieci w oknie dzięki uprzejmości A.K.

Na skraju Kampinosu, nad brzegiem niespiesznej płynącej Utraty, gdzie czas odmierza cykanie świerszczy i kumkanie żab, stoi stary dwór Krubice. To tu dzięki uprzejmości pewnej dobrej wiedźmy spędziliśmy naszą letnią kanikułę kąpiąc się w rzeczce, grając w szachy z dziewczynką zaklinającą koty i motyle a wieczorami szukając zachodzącego słońca wśród traw. Ale cicho sza nic więcej już nie powiem, niech mówią fotografie...

















Thursday 16 July 2015

Forest tales, czyli o tym jak się spełniają marzenia

 
Zabieram Was do lasu, ale nie po grzyby i nie na jagody, choć to też lubię... Zabieram Was do lasu, żeby opowiedzieć o tym jak spełniają się marzenia. Kilka lat temu znajome poprosiły mnie o zrobienie zdjęć w ich nowopowstałym butiku z przepięknymi ubraniami, torebkami, autorską biżuterią i ceramiką. Post o tamtej sesji jest tutaj. W czasie robienia zdjęć moją uwagę przykuły przepięknie zdobione ceramiczne gałki, którymi były zakończone wieszaki na ubrania. Jak się okazało autorką tych miniaturowych arcydzieł była artystka sygnująca swoje prace tajemniczą frazą Nomen Omen. Od tamtej sesji podziwiałam napotykane to tu to tam przepiękne brosze, magnesy, gałki, zdobione fantazyjnymi wzorami kafle i miseczki, marząc by móc kiedyś spotkać tę niezwykłą osobę, której dłonie wyczarowują te cudowne drobiazgi. Drugim z kolei marzeniem, które wtedy zaczęło powoli narastać i kłębić w mej głowie było móc spróbować zrobić coś samemu z gliny.








Od sesji w butiku minęły ponad dwa lata. Wiele się wydarzyło w międzyczasie. Aż pewnego razu przy okazji otwarcia przez dawną znajomą kolejnego niezwykłego miejsca na Żoliborzu - SHYSHKA good story store, przestępując próg tegoż miejsca znowu zobaczyłam znajome misy, magnesy i talerze. I oto po latach spotkałam tą, która potrafi zaczarować bryłę surowej gliny i nadać jej niepowtarzalne formy i kolory. Lecz to jeszcze nie koniec opowieści, a chyba dopiero jej dalszy ciąg. Od kilku tygodni mam przyjemność uczyć się lepienia, szkliwienia i innych tajników ceramiki pod okiem mojej guru. Nie mogę już przestać myśleć o kolejnych pomysłach na drobiazgi z gliny, a każdą wolną chwilę mogłabym poświecić temu zajęciu. Najbardziej cieszą te pierwsze ulepione miseczki, koraliki, kafelki. Zachwyca elastyczność i gładkość glinianej materii i to, że nigdy nie wiadomo co z tego wyjdzie po pierwszym wypale, po szkliwieniu, po kolejnym wypale. Wszystko jest kwestią szczęści i przypadku, barwy, faktury, kształty. Chłonę każdą cenną wskazówkę, podpatruję zręczne ruchy dłoni mistrza i dziwię się dlaczego wcześniej nie odkryłam dla siebie ceramiki.
Teraz zabieram Was do lasu, gdzie wśród mchu i zarośli poukrywałam moje ceramiczne drobiazgi niczym wielkanocne czekoladowe jajeczka - medaliony z serii Cztery Żywioły - Powietrze. Zapewniam, że to dopiero początek. Kolejne prace już czekają na wypał, szkliwienie lub sesję zdjęciową.
A gdyby ktoś z Was chciał spróbować ulepić coś z gliny, niech zajrzy do SHYSHKI! :)







Sunday 5 July 2015

Czas odnaleziony nad Utratą




















Nad brzegiem niespiesznie płynącej Utraty, za kurtyną bujnie porastających wiekowy park drzew kryje się stary dwór Krubice. O historii dworu można poczytać na tej stronie. Najlepiej jednak spędzić tam letnie popołudnie z przyjaciółmi.