Saturday 31 December 2011

stare odchodzi, nowe przychodzi...

żegnając odchodzący rok, życzę aby nadchodzący był jeszcze lepszy od poprzedniego!
Szczęśliwego Nowego 2012 Roku!

Tuesday 27 December 2011

moje miasto nocą

to co, że nie ma śniegu...
za to są świetlne płatki na Krakowskim Przedmieściu!
choć jakaś namiastka zimy,
bo tej prawdziwej chyba tu u nas nie zobaczymy!
dzieci nie chcą w dzień wychodzić na dwór...
za to nocą bardzo chętnie!
wszystko się poprzestawiało,
ale po to jest przerwa świąteczna...
jeszcze tylko huczny Sylwester
i wszystko wróci na swoje miejsce...
pierwsze kilka dni mylnego wpisywania daty,
a potem wszystko potoczy się swoim torem... chyba, że
w kwietniu spadnie śnieg!
tymczasem cieszmy się rzymską* zimą!





* zawsze marzyłam, żeby w grudniu móc chodzić w lekkim płaszczu i czystych, niezasolonych kozakach, tak jak mieszkańcy Rzymu i oto moje marzenie się spełniło :) i wcale nie musiałam nigdzie wyjeżdżać!

Saturday 24 December 2011

Wesołych Świąt!

po domu unosi się słodki aromat kompotu z suszu na przemian z nutami piernikową, grzybową i mandarynkową. chłopcy uwijają się przy choince próbując ubrać ją najładniej jak potrafią. tata w ukryciu pakuje ostatnie prezenty, ja jeszcze ciągle w kuchni między karpiem a śledziem, czekając na jakiś wigilijny dialog z rybami. cały czar jest w oczekiwaniu na ten jeden wieczór w roku, a potem wszystko tak szybko mija, topnieje jak płatek śniegu na dłoni. choć i cuda się zdarzają. bo to magiczna noc! życzę wszystkim tu wpadającym (od Kamczatki po Alaskę i od Skandynawii po najdalszy przylądek Afryki) cudownych chwil w ten niezwykły wieczór!

Wednesday 21 December 2011

czekając na M.

najmłodszy brat czeka na Mikołaja,
a ja tymczasem znikam,
bo pora zacząć przygotowywać
świąteczne przysmaki!
pewnie tu jeszcze wpadnę
na chwil kilka przed Świętami,
żeby sprawdzić co u Was słychać
i złożyć życzenia!


nie ma nic przyjemniejszego...

nie ma nic przyjemniejszego na świecie niż widok pierwszych płatków śniegu bezszelestnie spadających wieczorem za oknem. stoimy przy oknie w ciepłych piżamach z nosami przyklejonymi do zimnej szyby i patrzymy jak w snopie złocistego światła rzucanego z latarni sypie z nieba biały puch. jak na dziewiczo białej jezdni znaczy pierwszy ślad czyjś spóźniony samochód. jak na chodniku pod domem ktoś zostawił trop swych kroków odchodząc w dal.
i wszystko by było cudownie, gdyby nie biedne bolące uszko małego chłopca przytulonego do mojego policzka, wpatrzonego w powoli zasypiający za oknem świat...

* * *

długo wyczekiwany biały poranek. zaspane buzie nie mogące wciąż uwierzyć w to, że jednak śnieg spadł tej nocy. wielkie plany o rzucaniu się kulkami w drodze do szkoły i o lepieniu bałwana, chyba zbyt przedwczesne. ale dzieciom wystarczy nawet trochę bieli, aby poczuć, że zima wreszcie nadeszła... a ja marznę i marzę o ciepłych wełnianych skarpetach i kubku gorącego mleka!


Tuesday 20 December 2011

prawie śnieg

rano jadąc do szkoły na widok oszronionej łąki, chłopcy radośnie zawołali: o prawie śnieg! niestety to prawie robi wielką różnicę... to za czym dzieci tak tęsknią, dorosłym wcale do szczęścia potrzebne nie jest. z przypadkiem podsłuchanej rozmowy wynikało wręcz, że to dobrze, że w naszym mieście nie ma śniegu, bo śnieg trzeba odgarniać i utrudnia parkowanie... ach ci dorośli, czy zawsze muszą na wszystko patrzeć tak pragmatycznie?
a komu jednak brakuje śniegu, polecam szybki skok na ten blog, tam go nie brakuje w przeciwieństwie do widoku za moim oknem...


Monday 19 December 2011

czas kolęd i radości

od wczoraj w domu rozbrzmiewają kolędy, te śpiewane cienkim dziecięcym głosikiem najmłodszego brata i dźwięcznie wygrywane na pianinie przez starszego brata. nie da się ukryć, że święta tuż, tuż! ostatni tydzień przygotowań i mnóstwo atrakcji dla dzieci (jasełka w przedszkolu i dwie kolejne wigilie w szkole... oj będzie się działo!)
a wczora z wieczora odwiedził nas mały, uroczy, długo wyczekiwany aniołek - cioteczna siostra chłopców. a kiedy goście już odjechali, najmłodszy brat do późna w nocy wyśpiewywał w łóżeczku wszystkie znane mu kolędy, aż wreszcie nie wiadomo kiedy zasnął...

Sunday 18 December 2011

o pomyśle na kartę i choinkach

pewnie temat kartek świątecznych już dawno za Wami i ciepłe słowa spisane na ozdobnym papierze wędrują gdzieś po świecie do szczęśliwych adresatów, ale podsuwam jeszcze jeden pomysł. ręcznie malowana kartka na tkaninie wklejona w kwadratowe passe-partout! wystarczy namalować świąteczny motyw na kawałku tkaniny (len, bawełna) farbami do tkanin lub akrylowymi, przykleić, oprawić i gotowe!

* * *
wczoraj skoro świt tata z najstarszym bratem udali się na tajną wyprawę. szybko zjedli śniadanie i pod osłoną odchodzącej nocy wyszli z domu z workiem zużytych baterii. zanim wstaliśmy byli już z powrotem przemarznięci do szpiku kości ale... z zielonym, pachnącym lasem drzewkiem! i tak w tym roku będziemy mieli eko-choinkę, którą potem wsadzimy przed naszym domem. a chłopcy już rozpoczęli zbieranie kolejnego worka bateryjek na następną choinkę.

* * *
tak się zdarzyło, że któregoś roku, będąc małą dziewczynką spędzałam święta z dala od mamy i taty, ale z równie bliskimi mi babcią i dziadkiem. niewiele pamięta z tamtych świąt poza jednym wspomnieniem, które utkwiło w mojej głowie na długie lata...
zimowy wieczór, duży pokój w mieszkaniu dziadków, za oknami mnóstwo śniegu (bo to prawdziwa rosyjska zima była, mroźna i śnieżna) siedzę przy stole trochę smutna, że nie ma przy mnie mamy i taty... aż tu nagle dziadek wychodzi z drugiego pokoju chowając coś za plecami a na buzi ma szelmowski, tajemniczy uśmiech... znając mojego dziadka Benjamina, wszystkiego się można po nim spodziewać. kiedyś spędzając wakacje w lato '80 u dziadków na działce po Moskwą, czekałam aż w piątek po pracy dziadek przyjedzie do nas jak co tydzień na weekend. wieczorem pojawił się z dużym kartonem od butów... myślałam, że przywiózł babci jakieś pantofle, gdy tymczasem... w kartonie był gołąb i to nie jakiś zwykły gołąb tylko, jak powiedział dziadek, gołąb olimpijski. nie mogłam się nadziwić, skąd dziadek wytrzasnął tego gołębia??? a on najspokojniej w świecie z bardzo poważną miną powiedział, że ten gołąb przyleciał do niego ze stadionu (to fakt niedaleko domu dziadków był stadion), usiadł na oknie i nie chciał odlecieć... więc dziadek spakował go do kartonu i przywiózł mi żebym mogła go sobie obejrzeć a potem wypuścić... tak też zrobiłam, obejrzałam olimpijskiego gołębia i go wypuściłam... poleciał wysoko w niebo i tyle go widziałam.
ale wracając do tamtego zimowego wieczoru i tajemniczej miny dziadka...
gdy wszedł do pokoju poprosił, żebym zamknęła na chwilę oczy, co też grzecznie uczyniłam. a gdy po chwili je otworzyłam przede mną na stole stała nieduża choinka z małymi ozdobami choinkowymi w kształcie paczuszek i małym Mikołajem. wiem, że strasznie się wtedy ucieszyłam i w zasadzie nic więcej nie pamiętam oprócz tego zaskoczenia, radości i widoku choinki, który mam przed oczami do dziś.

a mój pierwszy kontakt z choinką, gdy miałam 2 albo 3 latka skończył się bardzo wysoką gorączką, która pojawiła się u mnie na widok błyszczącego światełkami, bombkami i anielskim włosiem drzewka. po choince nie ma już śladu, ale bombki i światełka przetrwały prawie 40 lat i moja mama zawiesza je za każdym razem w święta... teraz już dla moich dzieci, ale one nie dostają gorączki na widok choinki tak jak ja :)

Friday 16 December 2011

smaki dzieciństwa i blok pani Basi

moje powroty ze szkoły w czasach podstawówki wspominam z uśmiechem na ustach.
dom stał dla mnie otworem i mogłam swobodnie myszkować w kuchennych szafkach wyjadając mnie tylko znane smakołyki, których normalnie nie mogłabym tknąć. jednym z ulubionych było mleko w proszku w niebieskim opakowaniu w krateczkę. pamiętam, że siadałam z paczką gdzieś w miłym kątku i powoli z namaszczeniem nurzałam mokry palec w pachnącym, słodkim białym proszku i z przymkniętymi powiekami ssałam niczym smoczek. w ten sposób i koniecznie palcem potrafiłam spałaszować porządną porcję mleka, które z założenia miało zupełnie inne przeznaczenie... choć z drugiej strony coś, co mama z niego robiła było równie pyszne i słodkie, że palce lizać. przepis na ten smakołyk dała nam mama mojej koleżanki z klasy, pani Basia. i nie wiem dlaczego ten deser pasuje mi tylko zimową porą, a najlepiej w okresie poprzedzającym przedświąteczną gorączkę. pewnie niektórzy już się domyślili, że chodzi o czekoladowy blok.

wczoraj wieczorem przypomniałam sobie o tym smaku z dzieciństwa. wracając z przedszkola kupiliśmy paczkę mleka, choć już w łaciatym opakowaniu i w kilka chwil przygotowaliśmy grudniowy specjał suto upstrzony bakaliami i orzechami. ten z dzieciństwa nie był taki wykwintny, miał w sobie tylko ciastka, rodzynki i orzechy, wiadomo lata 70-te...

na stole serweta ręcznie malowana akrylami (ostatnia warsztatowa praca!)

a gdyby ktoś z Was zapragnął przypomnieć sobie smak z dzieciństwa i zrobić czekoladowo-bakaliowy blok, oto szybki przepis, ten od mamy koleżanki.

Czekoladowo-bakaliowy blok pani Basi

Składniki:
paczka mleka pełnotłustego (ok. 500g)
kostka masła
szklanka cukru
4 łyżki kakao
3/4 szklanki wody
pokruszone ciastka i wafle/rurki waflowe
orzechy: laskowe, włoskie, migdały
bakalie: suszona żurawina, rodzynki, kandyzowane owoce, skórka pomarańczowa

W dużej misce wymieszać: mleko, orzechy, pokruszone ciastka i bakalie. Masło roztopić w rondelku na wolnym ogniu, dodać cukier, kakao i wodę, wymieszać dokładnie doprowadzić do wrzenia. Ostudzić i połączyć z mieszanką mleczną. Dobrze wymieszać i przełożyć do wyłożonej folią aluminiową formy keksowej. Schładzać przez noc w lodówce.
Smacznego!

Thursday 15 December 2011

gwiezdny pył i pierwsze życzenia

dzień zaczął się bardzo wcześnie, bo po 5...
zaspane gepardziątka (jak ostatnio chcą chłopcy żeby ich nazywać)
wstały żeby pożegnać wylatującego gdzieś daleko tatę...
potem wszystko poszło jak z płatka: śniadanie, ubieranie, rozwożenie...
gdy wróciłam do domu wszystko było zalane...
słonecznym blaskiem i gwiezdnym pyłem
otworzyłam pierwsze kartki z życzeniami,
i tą najmilszą od mamy!
przypomniały mi się gwiazdkowe chwile z dzieciństwa...
choinka z długimi soplami cukierków w kolorowych błyszczących foliach
zapach mandarynek
i świąteczne paczki rozdawane w szkole z pysznymi czekoladkami
i jak mama potajemnie wyciągała z szafy prezenty
podczas gdy my z siostrą i tatą wypatrywaliśmy pierwszej gwiazdki na niebie w drugim pokoju...
a więcej o gwiazdkowych wspomnienia napiszę następnym razem, bo...
za chwilę wychodzę na warsztaty malarskie,
i nie mogę się już doczekać, co dziś będziemy robić...


Wednesday 14 December 2011

ostatnie 10 dni

teraz to już nie ma żartów!
przed nami ostatnie 10 dni...
pora zewrzeć szyki i
przygotować notatniki i przepiśniki!
pora zaplanować świąteczne menu,
listy zakupów i rzeczy "to do"!
koniec z malowaniem
i wyszywaniem
pora się zająć
Świąt urządzaniem!
gdyby tylko ktoś
zrobił za mnie
te wszystkie zakupy
i odstał kolejki.
reszta to sama przyjemność
i "czysta poezja"
cytując mojego najmłodszego :)

Tuesday 13 December 2011

sowa mądra głowa

małe ręcznie malowane pudełko na skarby,
albo na złote myśli!
albo na to, co kto sobie wymyśli...



i obiecane zdjęcie tej pracy w wersji oprawionej,
która idealnie pasuje do jeszcze wcześniejszej mojej pracy...
w duecie wyglądają znakomicie!


Saturday 10 December 2011

na ludowo...

Sama słodycz, akryl na tkaninie, ok. 45 x 45 cm
(wersja oprawiona w kolejnym poście)
SPRZEDANE

ponad 4 godziny kropkowania na tkaninie. oto efekt ostatnich dwóch warsztatów malarskich. było mnóstwo pracy i trochę babskich pogaduszek, prawie jak dawniej przy darciu pierza. lubię te nasze twórcze spotkania przy sztalugach, zwłaszcza teraz, gdy za oknem tak szaro, w pracowni zaś tak kolorowo...

Friday 9 December 2011

na całej połaci...

a może ta piosenka Jeremiego Przybory pomoże nam
przywołać ten biały puszysty, gwiaździsty śnieg...
bo mi już rekwizytów w domu brakuje :)



bielszy odcień bieli...

zimowe piosenki (pada, pada śnieg...) nie pomogły.
magiczne zaklęcia wypowiadane przy akompaniamencie
papierowej gwiazdki na patyczku też.
sypanie przez okno gwiezdnym brokatem nic nie dało.
może chociaż filiżanka śnieżnobiałego mleka
podana na koronkowych płatkach śniegu coś da?
a do tego piosenka "whiter shade of pale"...
spytacie po co to wszystko?
po prostu postanowiliśmy wyczarować
nad naszym miastem trochę śniegu!
a może ktoś z Was zna jakieś zaklęcie
na przywołanie zimy?



ciąg dalszy niebawem nastąpi...

PS. i jeszcze z ostatniej chwili...
piosenka, która od wczoraj nie daje mi spokoju MACHETE/TOKIO/ "Czułość"
a tu są do niej słowa.

Thursday 8 December 2011

alternatywne ozdoby choinkowe

lubicie takie nietypowe ozdoby na choinkę? makaronowa gwiazdka albo aniołek, gliniany ptaszek, filcowy konik, albo po prostu foremka do wycinania ciastek na czerwonej wstążeczce. czy zawsze muszą być bombki? w tym roku bombki będą miały u nas wolne. powiesimy alternatywne ozdoby choinkowe :)


tego aniołka i ptaszka i wiele innych drobiazgów dostaliśmy od Maggie!
nie mogę się nadziwić jakie piękne cuda!

i wreszcie zaczął u nas prószyć śnieg! to dobrze wróży!
i koniecznie zajrzyjcie na ten blog - dużo świątecznych pomysłów!

Wednesday 7 December 2011

dwoje na plaży

randka na pustej plaży a może dwoje rozbitków?
pod koniec lata a może na początku zimy?
o wschodzie a może o zachodzie słońca?
niech każdy opowie sobie taką historię jaką chce...
mój ostatnio namalowany obraz, zupełnie inny od poprzednich obrazów

Dwoje na plaży, akryl na płótnie, 40 x 40cm