Sunday 1 November 2009

wspomnieniem o...

spacerując dziś po opustoszały, zasypanym, szeleszczącym parku moje myśli nieprzerwanie krążyły, jak opadające z drzew liście, wokół dwóch osób. wiem, że listopad to taki czas, kiedy każdy wspomina kogoś bliskiego, kogo przy nim już nie ma, czyja obecność jest dla nas ważna właśnie teraz, kiedy tej osoby zabrakło, a z czego wcześniej za życia nie zawsze zdawaliśmy sobie sprawy... moje wspomnienia przywołał mały pomarańczowy kwiat nie kwiat, rosnący w czyimś ogrodzie. na chwilę przeniosłam się do lat dzieciństwa spędzonych u dziadków. to właśnie dziadek Benjamin pokazał mi po raz pierwszy tą dziwną roślinę, to w ogrodzie babci Niny rosły te jakże bliskie teraz memu sercu dzwonkopodobne kwiaty. dziś nie ma ze mną ani Benjamina ani Niny, ale, co jakiś czas dostaję od nich małe przesłania, znaki, jak chociażby spotkana tysiące kilomentrów od ich domu pomarańczowa miechunka - wspomnienie cudownego dzieciństwa w babcinym ogrodzie, w dziadkowej altance... jak wiele lat musiało upłynąć, abym na nowo mogła odkryć bezgraniczność ich miłości i troski o mnie. jak wiele lat musiało upłynąć abym zrozumiała bezcenny dar jaki mi pozostawili, za który nigdy nie zdołam się odwdzięczyć...







a na poprawienie nastroju upiekłam coś słodkiego z miechunką (physalis) w roli głównej! przepis oczywiście parę zdjęć niżej...








Torcik z czekoladową truflą
(przepis pochodzi z bardzo apetycznej książki "Czekolada", wydawnictwo Parragon Books Ltd.)
Składniki na ciasto:
75 g miękkiego masła
75 g cukru
2 rozkłócone jaja
75 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
50 g mielonych migdałów
Masa truflowa:
350 g czekolady deserowej
100 g masła
75 g pokruszonych herbatników
300 ml śmietanki kremówki
3 łyżki ciemnego rumu
Dekoracja:
kilka owoców physalis (miechunka jadalna)
50g stopionej czekolady deserowej
Tortownicę o średnicy 20 cm posmarować cienko tłsuszczem i wyłożyć pergaminem. Nagrzać piekarnik do 180 stopni.
Utrzeć masło z cukrem na puszystą masę. Stopniowo dodawać jaja, cały czas ubijając masę.
Przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia i dodać kakao. Wymieszać i dodać do masy jajecznej. Na koniec dodać mielone migdały i dobrze wyrobić ciasto. Gotowe ciasto przełożyć do tortwonicy i wstawić do piekarnika na 20-25 min.
Po upieczeniu zostawić w formie do wystygnięcia. Przełożyć na metalową kratkę aby całkowicie wystygło. Umyć i osuszyć tortownicę. Na nowo wyłożyć pergaminem i przełożyć do niej chłodne ciasto.
Masa truflowa.
W rondlu o grubym dnie podgrzać na małym ogniu czekoladę, masło i śmietankę, mieszając aż powstanie gładka masa. Odstawić z ognia i gdy przestygnie, na 30 minut wstawić do lodówki. Dokładnie utrzeć drewnianą łyżką i na kolejne 30 minut wstawić do lodóki. Ponownie utrzeć, dodać pokruszone herbatniki i rum, starannie wymieszać. Wyłożyć utartą masę na ciasto, wyrównać i wstawić na 2-3 godziny do lodówki.
Przygotować dekorację: zanurzać owoce physalisa w roztopionej czekoladzie, aby je częściowo pokryła. Odkładać na arkusz pergaminu, by czekolada stężała. Wyłożyć ciasto na talerz i i dekorować owocami.
Smacznego!

2 comments:

Anna Lechowska "Figa" said...

tradycyjnie - dobrze kombinujesz, świetnie komponujesz
a na ciasssssto, aż ślinka cieknie

enchocolatte said...

gorąco polecam ten przepis, aksamitny krem truflowy niebiańsko rozpływa się w ustach a do tego niesamowite wrażenia smakowe daje umaczany w czekoladzie physalis!!!