nazwisko francuskiego reżysera Francoisa Ozona... z czym Wam się kojarzy?
do tej pory obejrzałam trzy jego filmy (8 kobiet, Basen i Czas, który pozostał), ale gdybym miała polecić coś wyjątkowego to z pewnością byłby to właśnie Czas...(Le Tempes qui reste) jeden z ciekawszych filmów tego reżysera. Pochwała życia w obliczu śmierci. Jak poczuć smak tego najcenniejszego daru, nie mając świadomości jego przemijania. Ozon stworzył obraz, który na długo zagości w mej pamięci. Pełen harmonii i spokoju film, chwilami szokujący ale w efekcie bardzo refleksyjny.
Romain (w tej roli wspaniale zagrał Melvil Poupaud), młody, przystojny, odnoszący sukcesy fotograf mody, dowiaduje się, że cierpi na nieuleczalną chorobę. Będąc świadomym, że być może zostało mu tylko kilka miesięcy życia postanawia zataić ten fakt przed wszystkimi. Zrywa stosunki z najbliższymi mu ludźmi i wyrusza w podróż do swojej babki (doskonała Jeanne Moreau). Nigdy nie byli zbyt blisko, lecz teraz Romain ma nadzieję, że kobieta, sama znajdująca się u kresu życia, będzie w stanie go zrozumieć. W czasie podróży mężczyzna poznaje młodą kelnerkę, która składa mu niezwykłą propozycję... nie będę zdradzać jaką!
...to, co mi szczególnie utkwiło w pamięci to motyw z aparatem fotograficznym... Romain zatrzymuje w kadrze ostatnie chwile, te najmilsze, których nie chce utracić... niesamowita też jest końcowa scena na plaży... ogarnia mnie wtedy taki spokój i jednocześnie pewna smutna refleksja... śnimy i umieramy w samotności.
zapraszam na film!
No comments:
Post a Comment