nie wiem jak tam dokładnie jest. mogę się tylko domyślać... albo wyobrażać z pomocą mego aniołka, który co rano gdy się budzi, w południe gdy kładę go na południową siestę i na wieczór gdy przytulam go na dobranoc zabiera mnie tam za pomocą małego ciepłego pocałunku... i czuję się tak jak w niebie! moja najsłodsza i bezcenna przyjemność ostatnich dni, oby trwała jak najdłużej. oby mój mały rycerz nie wyrósł zbyt prędko i nie porzucił damy swego serca dla innych białogłowych... w nim jedyna pociecha i nadzieja, bo starsi rycerze odjechali w siną dal w poszukiwaniu wrażeń i w pogoni za przygodą, porzucając ckliwe czułości... do czasu!
4 comments:
Jezu! Jak tu pięknie..i śnieg pada..i muzyczka w tle się snuje....no pięknie po prostu!
wyszperałam z kufra moją magiczną różdżkę i zaczarowałam wszystko dookoła!!! :)
Fajnie miec taki kufer .Ja bym miala tyle pomyslow.
Co do Aniołka to przecudne ,ze tak sobie z nim żyjesz .A nie tylko wtedy kiedy o pomoc chodzi..... Jeśli juz One maja byc z nami przez powiedzmy cale życie .To powinniśmy sie o nie tez chyba zatroszczyć .Taka niebiańska współpraca na pewno cos przyniesie. Jeśli sie go kocha to nie wymaga sie od niego niczego. On sam zrozumie .......
Buzia dla WAS
mmm, faktycznie
wczułam się...
przemiły składak
Post a Comment