Wednesday 14 October 2009

let it snow...

...let it snow, let it snow, let it snow... od rana nucę sobie pod nosem i tak mi jakoś dobrze na duszy, choć za oknem szaleje zamieć śnieżna jak by to był conajmniej środek grudnia. nastawiam samowar, parzę mocną, aromatyczną herbatę nie żałując czarnych liści tego magicznego krzewu, do spodeczka nakładam Maminą konfiturę z rokitnika... mały Jaromir przystawił do okna swoje małe krzesełko, sapiąc z wysiłku wdrapał się na nie i z zainteresowaniem śledzi ściekające po szybie krople, które jeszcze przed chwilą były płatkami śniegu. wszystko przemija... siedzimy z Jaromirem w ciepłym domu przytuleni do siebie i patrzymy w okno na wirujące śnieżynki. zdaje się, że czas się zatrzymał. chociaż nie, czas płynie jak zawsze swoim tempem, to ja się zatrzymałam, bo lubię patrzeć na pierwszy śnieg, taki nieoczekiwany, biały, dziewiczy...
herbata gotowa! wyśmienicie smakuje z rokitnikem, rozkosznie rozpływa się w ustach, przyjemnie rozgrzewa dłonie, potem całe ciało... a śnieg niech sobie pada! niedługo święta!







2 comments:

Anna Lechowska "Figa" said...

przyjemny kącik
w taką pogodę...

enchocolatte said...

oj tak! korzystam z chwilowej beztroskiej wolności i zachwycam się padającym śniegiem. obojgu nam się teraz nie spieszy!