schyłek lata obfituje w dary natury. wystarczy schylić lub wstać na palce, a zawsze coś nam się dostanie. moje ulubione dary to te ukryte w runie leśnym, których stojąc nie widać, ale wystarczy zmienić perspektywę, zniżyć się do poziomu paproci i mchu, gdy naszym oczom ukaże się zupełnie inny las. las szczodry i przebogaty w cuda i skarby natury połyskujące tajemniczo spod trawy, listowia i mchów, czekające tylko kiedy je odnajdziemy...
jednym z tych skarbów są małe, niepozorne, złote grzybki czyli kurki, choć ja w dzieciństwie mówiłam na nie lisiczki, bo są wszak rude jak lisy jesienną porą. uwielbiam włóczyć się po lesie w poszukiwaniu, a raczej tropieniu tych rudych spryciarzy (spryciarzy, bo lubią się sprytnie ukryć pod mchem albo w igliwiu jałowca). mogę tak chodzić i chodzić po lesie nie licząc czasu, nie zważając na to czy się zbytnio oddaliłam od znajomej ścieżki, czy nie. wciąga mnie to jak magnes...
mam jeszcze dwóch pomocników, którzy wyspecjalizowali się w tropieniu mini kurek i tak samo jak ja błądzą jak zahipnotyzowani po lesie. czasami bierzemy ze sobą psa, lecz ten nie bierze udziału w poszukiwaniach i tropieniu. po prostu kładzie się na grzybach i ze znudzoną miną obserwuje nasze bezsensowne z psiego punktu widzenia lawirowanie w runie leśnym.
Udanego, słonecznego, obfitego w skarby weekendu!!!
1 comment:
Zbiory udane, sądząc po zawartości koszyka? :) No i widzę bardzo uroczych małych grzybiarzy. :)
Post a Comment