Thursday 27 August 2009

wiatr w końskich grzywach...

od małego kocham naturę. czuję się jej częścią, jej dzieckiem. ciągnie mnie do zielonego i do wszystkiego, co macha ogonem, strzyże uszami, potrząsa grzywą, liże językiem, podaje łapę, łasi się, a czasami drapie... dlatego wędrując po ziemi warmińskiej nie mogłam się oprzeć, aby nie zatrzymać w kadrze najmilszych spotkań tego lata - spotkań z mniej lub bardziej dzikimi mieszkańcami łąk, pól i folwarków. i choć nie dane mi było tym razem poczuć wiatr w końskiej grzywie i miłego uchu tętentu kopyt (może następnym razem nie zapomnę zabrać na wakacje toczka i sztybletów), nie żałuję ani, ani. wystarczył mi delikatny dotyk aksamitnego pyszczka nieufnego źrebaka, muśniecie łydek ogonem polnego kota i zaciekawione spojrzenia ogromnych brązowych oczu mleczno-kawowych jałówek... zapewniam Was, to mi w zupełności wystarczy do szczęścia (do następnego lata)!















7 comments:

Anna Lechowska "Figa" said...

sielsko :o)

llooka - K a r o l i n a said...

Cudne zdjęcia! Ale krowy mnie rozbroiły:) Jakby tak na mnie patrzyły, to już bym dała nogę! Cykor jestem do zwierząt i tyle...

enchocolatte said...

Lllooko one była bardzo łagodne a przy tym strasznoe zaciekawione. Najpierw wodziły za nami oczami, a potem przesuwały się wzdłuż drogi którą szliśmy. Gdy podeszłam z aparatem bliżej one też podeszły. Niesamowite wrażenie - porozumiewaliśmy się bez słów!

enchocolatte said...

PS. Nie wszystkie zwierzaki były tak ufne, jak krowy. Niektóre trzymały się na dystans, więc mój aparat bez spacjalistycznych obiektywów miał nie lada wyzwanie aby je uchwycić.:)

peggykombinera said...

Wow! zdjęcia krów wspaniałe :-)
bardzo mi się podobają.
Podobnie jak Llooka, wystarczyłoby jedno spojrzenie takiej krowy i już bym dała nogę :)
może wszystkie Karoliny tak mają? :)))))

llooka - K a r o l i n a said...

Świetnie więc współpracujesz z modelkami:) Gratuluję sesji!

Małgoś said...

Zaraz wołam córcię na oględziny. :D Ona na widok koników zaczyna tańczyć i śpiewać. :D
Enchocolatte, zazdroszczę tych pól i łąk z bliska. Nasz pobyt na Mazurach był mniej sielski i żałuję tego jak diabli. I tak jak Ty teraz czekasz do następnego roku na dotyk aksamitnego pyska konia - tak ja na łany zbóż... :)