wyjątkowo, chyba pierwszy raz w życiu, nie mogłam się doczekać poniedziałku. i tej chwili kiedy wszyscy domownicy już sobie pójdą do swoich zajęć i zostanę sam na sam ze swoimi "zabawkami". punkt 8.30 zaczął się mój pracowity poniedziałkowy poranek. tak na dobry początek tygodnia. w ruch poszły farby i pędzle. na efekty trochę trzeba poczekać, bo farba schnie w swoim tempie, niezależnie od tego czy nam się spieszy czy nie.
w nocy skończyłam malować błękitne pudełko, trochę większe od poprzednich (więcej zdjęć znajdziecie na blogu CZERWONE KALOSZE), ale w sam raz na kobiece skarby, których zawsze mamy wiele poukrywanych po różnych zakamarkach.
w nocy skończyłam malować błękitne pudełko, trochę większe od poprzednich (więcej zdjęć znajdziecie na blogu CZERWONE KALOSZE), ale w sam raz na kobiece skarby, których zawsze mamy wiele poukrywanych po różnych zakamarkach.
i dziwna rzecz się ze mną ostatnio dzieje... na chwilę przed zaśnięciem, gdyż już sobie przemyślę wszystkie chwile minionego dnia... leżę w łóżku, wszyscy śpią, jest cicho i pora zanurzyć się w ramiona Morfeusza, a tymczasem ja mam wizje. powoli spod cienia przymkniętych powiek pojawia się pudełko, które mam namalować. taka senna podpowiedź, mara... a może tylko mi się to śni? rano wstaję i wiem, co mam namalować. dziwne?!
w pokoju stoi drewniana piramidka do pomalowania. pięknie pachnie surowym drewnem. bardzo lubię ten zapach i lubię gładkość i ciepło drewna. i moc możliwości jakie daje to proste tworzywo. zanim zacznę malować dokładnie oglądam drewniane przedmioty ze wszystkich stron. gładzę wzdłuż delikatnych słojów i zastanawiam się w jakie barwy wystroić ten kawałek drewna, jak go ozdobić?
przede mną jeszcze niejeden pracowity poranek. stos drewnianych pudełek i małe krzesełko czekają, aż tchnę w nie kolor i życie, aż rozbiegną się po nich kolorowe koniki, aż rozbłysną radosne serce. i jak zawsze szkoda mi będzie rozstać się z nimi, gdy powędrują do innych domów, bo jest w nich cząstka mnie. odrobina mej duszy zaklęta w malowanym, drewnianym pudełku.
na moim balkonie zakwitły białe chryzantemy, jesień puka do okna. siedzę w domowym zaciszu i zaczarowuję drewniane pudełka. więcej pudełek znajdziecie jak zwykle TUTAJ.
8 comments:
piękności!
Ellemo, dziękuję za słowa uznania! Pozdrawiam! :)
sliczne to niebieskie pudeleczko :)
piękne pudełka !!!
ale konik żółty mnie zachwycił,kupny-gdzie??? a może sama go malowałaś??? a może chcesz go odsprzedać? ;)
Podoba mi się ten turkus. Widzę, że parapetowa kolekcja rośnie ;)
Bachert, dziękuję!
Alewe, konik kupny i już trochę uszkodzony ( ma doklejąną głowę i uszczerbione ucho ), zresztą to pamiątka z pewnej wyprawy. I jeden z wielu w moim domu, bo jak kolekcjonuję konie :)
Ewa, :) rośnie i jest na sprzedaż!
Pudełeczka wprost cudowne ... I to prawda z tymi skarbami poutykanymi we wszystkich zakamarkach... Ja czasami przez to nie wiem co gdzie mam :/ ech :) Pozdrawiam :)
Wiolka, witam na moim blogu i pozdrawiam! :)
Post a Comment