wraca przemoczona do niteczki. mokre trampki, skarpetki, spodnie. na ustach uśmiech. w sercu wielka radość. w uszach jeszcze słuchać szum traw...
gdzie byłaś? dlaczego Twoje trampki są takie mokre? - spytałaby dobrodusznie mama.
gdzie byłaś? dlaczego Twoje trampki są takie mokre? - spytałaby dobrodusznie mama.
rosa tak pięknie błyszczała w porannych promieniach słońca. zachwyt tym widokiem udzielił się nie tylko mnie, psy też biegały jak oszalałe po mokrej łące. stałam i patrzyłam na ich radość, by po chwili poczuć zimny, mokry niczym rosa pocałunek psiego nosa na mej dłoni. w takich chwilach żałuję, że nie mam psa. bo spacer z najwierniejszym przyjacielem o świcie po łące musi być niezwykle przyjemny... niewyraźna chmurka ciepłego oddechu unosi się i znika nad radośnie rozdziawionym pyskiem. brniemy razem w trawę nie zważając na coraz większą mokrość w trampkach. jest dobrze i niech tak zostanie!
nagle znika gdzieś w wysokiej trawie. zostaję sama w ciszy topniejących kropel rosy. siadam na ziemi i zanurzam się w mikrokosmos traw. mogłabym tu zaszyć się na jakiś czas...
pora wracać do domu. koniec tej porannej sielanki. głodny brzuch warczy na mnie spod płaszcza, dopominając się śniadania. no tak, na śmierć zapomniałam o śniadaniu! żegnaj łąką!
4 comments:
Czysta magia! Pięknie ubrałaś w słowa i piękne zdjęcia zrobiłaś. Lubię mokre od rosy trampki :)
Yba, to jest nas już dwie! :)
To ja jestem trzecia!:) Cudnie!
Delie, tak coś czułam, że do nas dołączysz i będzie nas więcej. Zresztą to nie koniec zdjęć. Będzie coś jeszcze na deser! :)
Post a Comment