już wieczór...
ale każda pora jest dobra na miłość...
taka krótka refleksja po obejrzeniu dwóch filmów...
dwie zupełnie inne historie, w dwóch zupełnie odległych miejscach...
dla tych, co lubią pisać i dostawać
listy...
i dla tych, których fascynuje kraj
kwitnącej wiśni...
ale o tym, że na miłość nigdy nie jest za późno!
pamiętajcie o tym!
4 comments:
Hanami..ciągle mam pecha i go przegapiam:( ale wiem,że go będę uwielbiała. Moje klimaty.
uściski i udanej końcówki tygodnia:) jutro już środa!:))
J
dotblog, ja podchodziłam do niego jak do jeża, bo początek historii trochę się dłuży, ale w pewnym momencie film wchodzi w inny wymiar i od tej pory jest niezwykły i bardzo poetycki. Polecam! :)
Ten pierwszy film tez mi sie bardzo podobal, pisalam nawet o nim na moim blogu... :-) a ten drugi nie widzialam ale z przyjemnoscia zobacze, tytul juz zapisalam... M
Hanami oglądałam niedawno, w moje urodziny. Tego dnia moja mama leżała w szpitalu, tuż obok budynku, w którym 33 lata wcześniej mnie urodziła. Piękny film, a ze względu na okoliczności życiowe, wzruszył mnie tym bardziej. U nas na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Scena tańca z telefonem i ostatnia + towarzysząca jej muzyka długo pozostaną w mojej pamięci.
Post a Comment