Tuesday, 19 October 2010

jego moja Mała Stopa / his my Little Foot





ta delikatna i miękka, Mała Stopa już za chwil kilka, już za dni kilka będzie miała 3 lata. i sama nie wiem jak niepostrzeżenie z niezdarnego, niepewnego i wciąż przewracającego się chodu tej Małej Stopy, jej chód stał się taki sprawny, dostojny, chwilami bardzo szybki i swawolny. a właściciel tych małych, miękkich i pięknych stóp przeistoczył się w rezolutnego, zawsze uśmiechniętego chłopca.
w tym roku Mała Stopa ruszyła na podbój świata... w kilka tygodni musiała usamodzielnić się, pożegnać się z kilkoma dziecinnymi akcesoriami i stawić czoła nowym doświadczeniom... ale najtrudniej było Małej Stopie rozstać się z mamą na aż pół dnia. zresztą mama - czyli ja, choć już dawno nie jest Małą Stopą, też miała nie lada wyzwanie... przetrwać aż pół dnia bez bliskiej obecności kochanej Małej Stopy!
dziś z perspektywy czasu wiem, że to przeżycie było dla nas obojga niezwykle ważne... wiemy jak bardzo jesteśmy sobie bliscy z Małą Stopą, jak mocna więź jest między nami, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem... i jest to więź, której nie doświadczyłam dotąd z nikim innym. moja kochana Mała Stopa trzyma mnie przy życiu, jest jego treścią, celem i największą radością. ta Mała Stopa, choć jeszcze o tym nie wie, wiele razy uratowała mnie z opałów codzienności, dała nadzieję i ukojenie.
piszę tu dziś te słowa głównie dla Małej Stopy, żeby wiedziała ,co do niej czułam, czuję i czuć będę zawsze... i nawet wtedy, gdy nie będziemy już razem tu.

Jaromir kocham Cię!

6 comments:

Delie said...

Bardzo wzruszające i pełne miłości wyznanie.

"ta Mała Stopa, choć jeszcze o tym nie wie, wiele razy uratowała mnie z opałów codzienności, dała nadzieję i ukojenie."

I jakie prawdziwe.

anamarko said...

piękne wyznanie.. i zdjęcia również

Mamsan said...

Piekne wzruszajace slowa...

Pozdrawiam. M

artemisia said...

Ja również się wzruszyłam. Myślę, że wiem, o czym piszesz. Moje "miękkie kocie łapki" i ja też bardzo przeżyłyśmy rozstanie. Przedszkolne. Na razie na 4,5 godziny. Moja córeczka ma już swój kawałek życia poza mną i choć czasem o tym właśnie marzyłam, nie znajdując czasu dla siebie, teraz wiem, że to początek jej odłączenia się ode mnie. Brakuje mi wspólnych poranków w moim łóżku, śniadań i zastanawiania się, co dziś będziemy robić. Teraz pojawił się poranny pośpiech. Na szczęście co kilka dni to ja odbieram ją z przedszkola. Radość ze spotkania (jakbyśmy nie widziały się od dawna), wspólny powrót do domu przez uliczki starego Żoliborza, zbieranie kasztanów i liści, przystanek na lody (teraz ciastko, bo już za zimno)- to nasze nowe rytuały. Po tym krótkim rozstaniu tym bardziej się sobą cieszymy.

Ewa said...

Pięknie to napisałaś. A Małe Stopy od zawsze mnie zwruszały, jeszcze zanim zostałam mamą. teraz wzruszają mnie podwójnie i chyba nigdy już nie będą mi obojętne.

enchocolatte said...

Delie, czasem myślę, że to trzecie dziecko, zupełnie nieplanowane, to był dla mnie bezcenny dar niebios.

Anamarko, Mamsan, dziękuję! Wszystkie doświadczamy takich chwil i chcemy je zatrzymać na dłużej w słowach, fotografiach, wspomnieniach.

Artemisiu, wzięliśmy sobie mały nadprogramowy urlop od przedszkola przy okazji niewielkiej niestrawności małego i na powrót cieszymy wspólnymi chwilami tylko we dwoje.

Ewo, mam to samo. Szkoda tylko, że te stopy tak szybko rosną!

Pozdrawiam Was wszystkie! A te 3 latka już za 8 dni!