zanim na pogrążonych w zimowym śnie gałązkach nieśmiało pojawiły się pierwsze białe płatki...
w uśpionych drzewach łagodne promienie słońca flirtowały z porywczym wiatrem...
a ja nie mogłam się napatrzeć na te subtelne zaloty, drżących na wietrze cienkich witek ustrojonych w jasne perłowe korale drobnych pączków...
tak to właśnie było!
rozmycia, drżenie, niedomówienia...
walc kwiatów...
a może taniec kochanków...
aż wreszcie wszystko pękło i.... zakwitło w blasku słońca
tegoroczna wiosna przepełnia mnie niezwykłą falą
różnych trudnych do opisania odczuć, radości, euforii, niepewności...
co rano chce mi się wsiąść w samochód i pędzić przed siebie,
zostawić miasto gdzieś daleko za sobą,
po prostu jechać, gnać jak dziki wiatr,
do niespiesznie zieleniących się łąk, pól i lasów...
tymczasem rozwiozłam dzieci do szkół i wracam do domu,
żeby zasiać słoneczniki i nagietki wokół domu i czekać...
aż zakiełkują, i wzejdą, i urosną, a potem zakwitną!
PS. mój ulubiony blog przepełniony delikatnością. koniecznie zajrzyjcie dziś tutaj!
5 comments:
cudne gałązki. Ja czekam na weekend i ciepłe chwile spędzone na fotografowaniu takich cudeniek. Kwitnące drzewa to jeden z cudów świata jak dla mnie. Zawsze napawają mnie radością i spokojem.
Kemotko, myślę, że w weekend kwitnąć już będą nie pojedyncze drzewka ale wszystko doookoła! :)
Zazdroszczę tak pięknej wiosny. U nas jeszcze uśpiona, ale powoli budzi się z zimowego snu ;)
Zajrzałam na stronę i obejrzałam film. Dziecięca szeptunka ;)
pierwsza fotografia jest przepiękna...:)
uściski!
J.
Ewo, :) ... szeptucha, też tak pomyślałam :)
dotblog, dziękuję! :)
Post a Comment