Sunday 24 October 2010

zakochani z Metropolitan / lovers from Metropolitan

nasz sobotni wypad z Jaromirem kontynuowaliśmy w pewnym bardzo magicznym miejscu... w świątyni zen w środku miasta... w patio biurowca Metropolitan, gdzie pląsa niezwykła fontanna. chyba każdy, kto tu kiedyś zajrzał i usiadł w cieniu klonów na jednej z ultranowoczesnych ławek dał się zaczarować wręcz teatralnej wodnej eksplozji.


siedzieliśmy na ławce jak zahipnotyzowani i patrzyliśmy na te wodne pląsy. gdzieś obok namiętnie całowała się dwójka zakochanych. na chwilę szum wody zagłuszyły śmiechy jakiejś azjatyckiej wycieczki. potem znowu byliśmy my i fontanny wody plaskające o powierzchnię płyt okrągłego patio. gdzieś za budynkiem zachodziło słońce i ostatnimi promieniami próbowało wedrzeć się do środka rotundy Metropolitan. było cudownie.




... siedzieliśmy i siedzieliśmy....
... a zakochani ciągle się całowali.
... i pewnie byśmy zostali do samego zmierzchu, gdyby nie powoli skradający się wieczorny chłód.
... i może przyjdę tu jeszcze tej jesieni...
... może też będę się całować z...
... może.

6 comments:

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

ŚLiczna relacja fotograficzna! :)


miłej niedzieli, En.!

enchocolatte said...

Dziękuję Aniu! Twój jesienny wpis zwłaszcza część fotograficzna też mnie zauroczyła!
:)

maggie said...

Oj, my też uwielbiamy to miejsce :-)
Jakie fajne te zdjęcia - bardzo!
Enchocolatte, wysłałam @

Uściski!

Ewa said...

Jesień. Fontanna, której nie sposób zapomnieć. I piękne zdjęcia. Obudziłaś wiele moich warszawskich wspomnień.

Delie said...

To miejsce jest dla mnie wyzute z wszelkiego romantyzmu z wiadomych powodów;), ale lubię ten dziedziniec. Zawsze dużo się tam dzieje:) I świetnie to pokazałaś:)

enchocolatte said...

Maggie, coś nas łączy. Czytałam @, proponuję środę.

Ewo, jakiś krótki sentymentalny wypad do stolicy?

Delie, rozumiem, ale mimo wszystko bardzo mi się tu podoba.

:)
E.