Monday 12 March 2012

utracony smak wolności





kiedy byłam małą dziewczynką mniej więcej w wieku moich dzieci większość czasu spędzałam na można by rzec nieustających wakacjach... na wolnym powietrzu, na łonie natury, gdzieś na drzewie, z rówieśnikami i bez nadzoru rodziców. coś takiego teraz w przypadku miejskich dzieci byłoby praktycznie n-i-e-m-o-ż-l-i-w-e. strzeżone osiedla, pogrodzone place zabaw z szczegółowymi regulaminami, co wolno a czego nie wolno i to tylko pod nadzorem dorosłych, usiane plastikiem i miękkim podłożem terytoria do bezpiecznej zabawy... miejskie trawniki, na których nie wolno siadać, a co dopiero biegać skutecznie izolują nasze dzieci od natury. znaleziona gdzieś na liściu biedronka albo ślimak wzbudzają w dziatwie ogromne poruszenie niczym ząb dinozaura. aby znaleźć kawałek niezabudowanej, wolnej od psich niespodzianek zielonej przestrzeni musimy nieraz wsiąść w samochód i długo jechać, najlepiej poza granice wielkiego miasta. gdy tymczasem wiadomo, że przyroda ma działanie terapeutyczne nie tylko dla dzieci ale i dorosłych, pozwala odpocząć naszej uwadze i zredukować nagromadzony w miejskim życiu stres. komu jak komu ale chyba właśnie naszym dzieciom zmęczonym nadmierną koncentracją w szkolnej ławie potrzebna jest porządna dawka relaksu na łonie natury, by zniwelować nadpobudliwość i nerwowość i dać wytchnienie zmysłom w podczas swobodnej, niczym nieskrępowanej zabawy w Indian, poszukiwaczy skarbów, tropicieli itp.
pod koniec minionego lata daliśmy się z chłopakami ponieść falującym trawom na pobliskiej łące. wyturlaliśmy się i wyhasali jak to się mówi "ile wlazło" i było nam dobrze. na wiosnę planuję zdobyć kilka wierzchołków na okolicznych drzewach. na pewno zbudujemy sobie szałas z gałęzi i zabawimy się tak jak ja za dawnych lat na letnisku u mojej babci. już się nie mogę doczekać ciepłych, słonecznych dni i kwitnących wiśni w naszej dzikiej dolince (oby tylko jakiś developer nie wpadł na wspaniały pomysł i nie wybudował tam kolejnych apartamentowców). 
patrzę na opustoszałe place zabaw i za każdym razem dziwię się, gdzie są wszystkie dzieci? dobrze zaopiekowane snują się z rodzicielami po zadaszonych, przeszklonych centrach rozrywki, nurzając się radośnie w bezpiecznych zagrodach wypełnionych zakurzonymi plastikowymi piłeczkami... ach szkoda czasu na takie dzieciństwo! chyba wolę iść poszukać przebiśniegów w pobliskim lesie i wypatrzeć dobre miejsce na szałas! a Wy?

6 comments:

Kamila said...

Mam podobne spostrzeżenia.
Z żalem patrzę na maluchy które chadzają wydeptanymi ścieżkami,,bo trawa smyra po nogach,,.
Niestety dzieciństwo przestało być synonimem beztroski. Od najmłodszych lat uczestniczymy w gonitwie(często niezamierzonej).

Ostatnio znajomy przesłał mi ten link
http://demotywatory.pl/3596594/Patologiczni-rodzice
Troszkę groteskowy , ale równie prawdziwy.

Jagoda said...

Co za widoki! Chciałoby się już wsiąść w samochód i zobaczyć takie widoki.
Ja też w dzieciństwie musiałam być siłą zaciągana niemalże z podwórka do domu. To były czasy... A dziś z przykrością patrzę na dzieci, które nie umieją odejść od komputera ...

Mamsan said...

My rowniez ...! przyroda i otaczajacy nas swiat jest nam bardzo bliski i wszyscy bardzo lubimy w taki wlasnie sposob spedzac czas ... :-) Pozdrawiam. M

enchocolatte said...

Kamila, nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez kontaktu z naturą. To co zaczyna się dziać z rodzicami ogarniętymi fobią wszystkiego co by mogło zagrozić ich dziecku jest zatrważające. Dzięki za link, nieźle napisane :))

Jagoda, to straszne jak wirtualny świat potrafi zawładnąć umysłem małego dziecka. My się nie dajemy i komputer wykorzystujemy z chłopcami głównie w celach naukowych.

Mamsan, tam gdzie mieszkasz domyślam się, że jest łatwiej o kontakt z naturą. Pamiętam swój pobyt w Szwecji lata temu ileż tam jest lasów!!! Pozdrawiam!

Jo said...

Oj, prawda, prawda, piękne fotki, aż chce się łąki,ja niestety bez ogródka i balonu dlatego oprócz codziennych plant w każdej wolnej chwili wypadzik, gdzieś poza miejska strefę :), ach, marzy się wieś, marzy...sama się zastanawiam, gdzie te dzieci, bo u nas centr rozrywki brak, a i tak place zabaw puste...

enchocolatte said...

Jo, no właśnie gdzie te dzieci??? Czyżby w domu miały więcej atrakcji niż na zewnątrz? :) Pozdrawiam