Thursday 28 July 2011

Wilno expresowo

na zwiedzanie Wilna mieliśmy zaledwie kilka godzin, po całym dniu spędzonym na poszukiwaniu obozu ZHP w ciągnących się kilometrami lasach wokół Jeziora Arinas. zajechaliśmy do miasta późnym wieczorem, kiedy słońce powoli ustępowało z nieboskłonu przynosząc wytchnienie po upalnym i pełnym wrażeń dniu! zaparkowaliśmy samochód na najsłynniejszym placu Wilna, Placu Katedralnym i ruszyliśmy ulicą Zamkową (Pilies) na południe, do celu naszej krótkiej wyprawy do Ostrej Bramy. po drodze mijaliśmy tłumy turystów, wśród których przeważali oczywiście Polacy. w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać gdzie jaj jestem, wszyscy mówią po polsku, z rzadka się dało słyszeć inne języki. Wilno jest bardzo chętnie uczęszczane w tej porze roku przez turystów z całej Europy i nie tylko.

zanurzaliśmy się coraz bardziej we wnętrze miasta, chłonąc jego atmosferę i piękno. przypomniało mi się Wilno z 1987 roku, ciche i spokojne, nie tak kolorowe... zupełnie inne miasto.
choć już wtedy różniło się ono od zwiedzanych miast Europy Wschodniej.

Jaromir zmęczony całodniową wędrówką sporo od nas odstawał, co chwila zatrzymywał się, przysiadał, odpoczywał i rozglądał się... w poszukiwaniu rycerza, księcia Gedymina! zabrała ze sobą kilka uzbieranych w czasie wakacji "rycerzy" - tak mówił na tutejszą walutę czyli Lity na rewersie, których widnieje wizerunek Gedymina na koniu - i koniecznie chciał kupić figurkę rycerza w zbroi.

powoli zbliżaliśmy się co celu naszej wędrówki...

na ulicznych zegarach dochodziła dziesiąta wieczór, ale wciąż było dostatecznie jasno by nie zapalać ulicznych latarni.

chwila odpoczynku na placu w połowie drogi, gdzie ulica Pilies łączy z ulicą Dizioji i gdzie rozlokowały się letnie ogródki okolicznych kawiarni i restauracji... i już znowu idziemy dalej

przed nami Ostra Brama, niestety przybyliśmy za późno obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej został już zasłonięty. chwilę kręcimy się w po najbliższej okolicy i robimy kilka zdjęć na pamiątkę.

Jaromir ma już dosyć zwiedzania, jest trochę znudzony i głodny, my też przypomnieliśmy sobie, że w zasadzie nie jedliśmy nic konkretnego już od dobrych kilku godzin. wracamy z powrotem ta samą trasą.

po drodze wpadamy do pewnej naleśnikarni gdzie oprócz przepysznych naleśników podają najlepszy chłodnik po litewski jaki jedliśmy. potem po powrocie do domu okazuje się, że w tej samej restauracji były nasze dzielne zuchy podczas wypadu do Wilna. co za zbieg okoliczności!

Ostra Brama w wieczornym świetle

znajoma sylwetka Wieży Gedymina, na którą nie zdążyliśmy tym razem wejść, wciąż czeka na zdobycie (może kolejnym razem)!

mimo bardzo późnej godziny, tłum przechodniów na ulicy Zamkowej nie zmalał

Jaromir wreszcie wypatrzył na wystawie wymarzonego rycerza i wyraźnie się ożywił

Wilno żegnało nas pięknym zachodem słońca, aż szkoda było wyjeżdżać...

ostatni spacer po Placu Katedralnym i tylko krótkie spojrzenie w stronę Prospektu Gedymina. tam gdzieś mieszkałam, gdy pierwszy raz odwiedziłam Wilno... następnym razem gdy tu przyjedziemy zaczniemy naszą wędrówkę od tej ulicy, to już postanowione!

i ostatnie zdjęcie zza szyby samochodu, zostawiamy Wilno gdzieś w tyle za nami. i jeszcze długo, długo na północnym niebie będzie podążać za nami blady poblask słońca, które tutaj chyba nigdy nie zachodzi. wracamy do domu, do naszej starej chaty...

5 comments:

ula said...

pięknie pokazałaś Wilno, podoba mi się i może kiedyś pojadę, mój mąż był parę lat temu, pewnie wiele się zmieniło od tego czasu, ale tak zachęcająco piszesz, że aż chce się pojechać ;))
moje małe dziecię jak miało lat 5 też nudziło się jak cały dzień gdzieś chodziliśmy,one jednak wolą się pobawić od czasu do czasu ;)

enchocolatte said...

Ula, to zaledwie przedsmak Wilna, jest jeszcze wiele pięknych miejsc do których nie zdążyliśmy dotrzeć, jak chociażby Uniwersytet Wileński, cmentarz na Rossie, wspomniany Prospekt Gedymina, i cała nowoczesna część miasta. Będzie co zwiedzać następnym razem! Bo Wilno ma swój magiczny klimat, któremu jak się już raz go zasmakuje trudno się oprzeć!
A dzieci, jak to dzieci muszą mieć jakąś atrakcję (jak szukanie rycerza), że pójść za dorosłymi. Ciekawe czy coś im w głowie potem zostaje z tych wędrówek???

magdalena said...

nawet kilka godzin jest lepsze w innym miejscu niz ciągle w domu siedzieć, prawda?

piękne zdjęcia :))

enchocolatte said...

ot tak Ellemo, masz absolutną rację! inna metoda to coś poprzestawiać w swoim najbliższym otoczeniu, co też bardzo lubię. ale chyba jednak zmiana miejsca działa na mnie znacznie lepiej niż przestawianie mebli :)

Mamsan said...

Przeczytalam wszystkie wpisy i z przyjemnoscia obejrzalam zdjecia...! piekne miejsca, osobiscie nie bylam ale mam nadzieje, ze jeszcze bede... :-)

Pozdrawiam serdecznie. M