
przed nami tydzień prawdziwego, niczym nie skrępowanego, absolutnie wspaniałego, zimowego, beztroskiego lenistwa. nie, nie chodzi wcale o to, że postanowiliśmy zapaść w sen zimowy niczym niedźwiedzie, jakby sugerowały poniższe fotografie słodko śpiącego maluszka... po prostu pakujemy plecaki, kufry, walizki, zostawiamy zestresowaną stolicę, miejskie sprawy, codzienność i obowiązki samym sobie i wyjeżdżamy... w góry! każdy zabiera ze sobą coś praktycznego, coś ciepłego, coś miłego i coś ciekawego. w przypadku dzieci dwa pierwsze punkty odpadają. chłopcy zatroszczyli się o spakowanie czegoś miłego (przytulanki) i czegoś ciekawego (książeczki, kolorowanki, warcaby, narty, sanki). praktyczne i ciepłe x 5 to zadanie dla mamy!
jutro z rana zaraz po ciepłym śniadaniu w zaciszu opuszczanego domu wyruszamy na południe starym, utartym szlakiem. zanim zapadnie zmierzch pięciu zmęczonych podróżnych zapuka do drzwi domu pod górą by udać się na zasłużony odpoczynek... a potem będzie zażywać beztroskiego lenistwa przez siedem kolejnych dni!