
długo będę pamiętać te dwa lutowe dni, wyjątkowo miłe i pogodne...
i choć spędziliśmy je w nieco okrojnym składzie
(Tata pojechał koncertować),
to nie mieliśmy czasu na tęsknoty!
w sobotę moi rodzice zaprosili nas na niezwykłe slajdwisko*
(najmłodszy z braci myślał, że pojedziemy z dziadkami na lodowisko)
ponad 500 slajdów z dawnych czasów w ponad 3 godziny!
zdjęcia, o których istnieniu nawet nie wiedziałam,
a które przeniosły mnie w dalekie lata 60-te i 70-te!
długo by opowiadać o tym co zobaczyliśmy i co przeżyliśmy tego wieczoru...
do dziś przed oczami mam te wszystkie kadry, jakże kolorowe, jakże emocjonujące
nie tylko dla mnie, bo chłopcy też z zainteresowaniem śledzili każdy kadr
a potem długo, długo opowiadali sobie leżąc już w łóżkach, co im się najbardziej spodobało!
nareszcie mogli obejrzeć to, co znali tylko z moich lub dziadków opowiadań
najwięcej emocji wzbudziły zdjęcia z mojego dzieciństwa, znajome miejsca i place zabaw
i stary metalowy słoń z Lasku Bielańskiego, po który zostało już tylko wspomnienie i 3 slajdy.
a dziś specjalnie wybraliśmy się na spacer do lasu w poszukiwaniu zaginionego placu zabaw!
w miejscu, gdzie kiedyś stały karuzele i ogromny cyrkowy słoń rosną już tylko wysokie drzewa...
lecz ja nadal pamiętam upalne lato, smak kompotu z truskawek robionego przez moją mamę i gwar bawiących się wokół dzieciaków...
po karuzelach zostały tylko dwa zardzewiałe kikuty...




tu był plac zabaw, karuzele i słoń!
* slajdowisko z okazji zbliżających się moich 40 urodzin!
PS. ale ze mnie gapa! zupełnie zapomniałam... ba nawet nie zauważyłam jak 9 lutego, gdy pisałam poprzedni post zaczęłam 4 rok blogowania! :)