Monday, 5 December 2011

coś małego tylko dla niego i grudniowe lektury





PS. z rozpędu zapomniałam napisać, co było kiedy mnie nie było!
tydzień pod znakiem syropków i harmonogramu podawania leków dla dwóch chorych skrzatów na szczęście już za nami. i mimo, że czasu dla siebie miałam niewiele to jednak udało mi się uszczknąć garstkę cennych kwadransów dla małego rękodzieła, tym bardziej, że cel był szczytny. chłopcy postanowili, jak co roku zresztą, przekazać część swoich skarbów ("hotwilsów", przytulanek i przeczytanych książek) dla dzieci z domów dziecka. w zamian za ten piękny gest zostali przeze mnie uhonorowani małymi filcowymi orderami w kształcie gwiazdki lub konika (na zdjęciach powyżej).
grudzień rozpoczęłam lekturą dwóch wspaniałych książek. jedna jest bardzo apetyczna (jak zresztą wskazuję sam tytuł) i została przeczytana w jeden wieczór a wypróbowana w niedzielne południe. dawno żadna książka kucharska nie pochłonęła mnie tak bez reszty zarówno treścią jak i szatą graficzną. pewnie już wiecie, co mam na myśli, jeśli nie, kliknijcie tutaj. z kolei druga książka to biografia fałszerza mojego ulubionego malarza J.V. Meer'a. historia niedocenionego artysty, który utarł nosa krytykom sztuki i misternie przygotował plan zemsty na tych, którzy nie dostrzegli jego talentu. gorąco polecam obie książki na nadchodzące zimowe wieczory.

5 comments:

Delie said...

ale cudny!:)

Paula said...

śliczność :)

enchocolatte said...

Delie, Paula, dziękuję! :)

Yba said...

Piękny konik!

Hanna said...

Konik prześliczny, a książka Sophie też mnie urzekła i też pochłonęłam ją w jeden dzień. A teraz siadam i wertuję :)