Tuesday, 22 February 2011

z czy bez? / with or without?

11 dni temu byłam tu po raz ostatni. przez ten czas zdałam sobie sprawę, że mogę się obejść bez komputera, blogowania, buszowania w sieci. jest tyle innych ciekawych zajęć, którym mogłam się oddawać w wolnych chwilach. wreszcie skończyłam czytać Moje życie we Francji J. Child, napisałam kolejną bajkę dla moich dzieci, zrobiłam dwa piękne wahadła szczęścia (albo jak kto woli mobile) dla siebie i dla siostry, narysowałam mapę do naszej książki, upiekłam dla siebie tort urodzinowy taki jak kiedyś piekła dla mnie mama, przejrzałam ulubione stare zdjęcia, zmieniłam kolor włosów na ciemny brąz... i zupełnie zapomniałam, że 9 lutego minęły dwa lata jak zaczęłam pisać tego bloga.

i wtedy dopadły mnie wątpliwości... czy pisać dalej, czy dać sobie już z tym czasochłonnym hobby spokój, czy to ma jakiś sens? a potem przypadkiem kursor myszy zatrzymał się na dole strony, na liście moich wiernych czytelników i obserwatorów czyli Was... i dotarło do mnie, że dla tak szerokiego grona (72!) nie mogę sobie pozwolić na taką nieuprzejmość.
więc kontynuuję zapis mych dni, mych przeżyć we śnie i na jawie... nie obiecuję, że regularnie, ale obiecuję, że jednak! bo chyba jednak z blogiem jakoś łatwiej mijają dni :)

9 comments:

Aśa :) said...

Też mam czasem wahania, czy nie dać sobie spokój z tym blogowaniem...Najczęściej wtedy robię sobie przerwę i po jakimś czasie czuję chęć powrotu. :)

maggie said...

Jak dobrze...
Że taka decyzja a nie inna...

Dla mnie ostatnie dwa tygodnie (prawie) bez komputera były jak wybawienie. Rozumiem więc Cię doskonale.
Ciekawa jestem ogromnie tej Twojej nowej bajki dla Chłopców, no i nowego koloru :-)
To co? Kiedy zobaczymy się 'w realu'?
Cały przyszły tydzień mamy wolny. Poza poniedziałkiem.

Uściski serdeczne!

enchocolatte said...

Asa, przerwy to dobry pomysł. Pozdrawiam!

Maggie, też o tym (spotkaniu) myślałam! Dam Ci znać jaki dzień byłby dobry! :)

Hanna said...

Cieszę się, że jednak postanowiłaś zostać, choć sama wiem jak cenne są chwile bez komputera. Ale dla mnie cenne są również te spędzane na lekturze Twego bloga. Dlatego obiecuję cierpliwie czekać na kolejne notki :) Pozdrawiam

Mamsan said...

Fajnie, ze juz jestes i ze zostajesz...! a czas bez komputera coraz wiekszym moim pragnieniem.... bajki dla dzieci jestem bardzo ciekawa i Twoich brazowych wlosow... :-)

Milego wieczoru. M

enchocolatte said...

Haniu, Mamsan, ja też się cieszę i dziękuję za ciepłe słowa!

Ewa said...

Dobrze, że jesteś. Włosy ciemny brąz? Czekam na zdjęcie!

enchocolatte said...

Ewa, bardzo ciemny brąz! Jaromir na mój widok po powrocie od fryzjera: mama masz brudne włosy! :) dowcipniś.
Jakiś autoportret mówisz by się przydał! :)

artemisia said...

Autoportret- koniecznie. Chętnie w moim ulubionym, Twoim kolażu.
Ja żyję od maja do września na Mazurach bez komputera i telewizora (z tego drugiego w ogóle rzadko korzystam, nawet w Warszawie). Mam tyle zajęć, że nie znajduję nawet na to czasu a wieczorem padam zmęczona. Gdy jestem tam, wcale mi życia w sieci nie brakuje. Czuję się, jakby czas się zatrzymał wiele lat wstecz, w naszym stuletnim domu. Ale gdy tylko wracam, wysiaduję po nocach przed monitorem. To mój miejski nałóg.
Bajka jak zwykle piękna i Twoje rysunki do niej. Chciałabym taką książeczkę!