Tuesday, 30 November 2010

let it snow, let it snow, let it snow...

tak leciały słowa pewnej piosenki, którą sobie ostatnio mruczałam pod nosem, no i wymruczałam. pada non stop i gdyby nie trzeba było odwozić moich trzech krasnali do szkoły i przedszkola, mogłoby sobie tak dalej padać, bo światu jest pięknie w bieli.

lubię ten pierwszy śnieg, i pełen oczekiwania początek grudnia...

i lubię gdy czasem dzień ułoży się inaczej niż miał się ułożyć... tak jak dzisiaj. kiedy to z powodu śniegu nie dotarliśmy z Jaromirem do przedszkola i okrążywszy majaczący w oddali wśród białych płatków budynek wróciliśmy niespiesznie do domu, aby spędzić miły dzień tylko we dwoje. czasem po prostu poddajemy się ślepemu losowi i jak to się mówi wrzucamy na luz... let it snow, let it snow, let it snow...

3 comments:

artemisia said...

Już czekam na zimowe zdjęcia!

Ewa said...

Wrzucić na luz. Będzie to moje grudniowe hasło, o którym postaram się pamiętać. A śnieg cudny i podoba mi się zimowa odsłona bloga. Wspaniałego dnia we dwoje ;)

enchocolatte said...

Artemisiu, jest trochę za zimno na plener fotograficzny. Poczekam jak zelżeją mrozy.

Ewo, dziękuję. Te zmiany to trochę pod wpływem Ciebie. :)