Tuesday 23 November 2010

fade away...

co jest sztuką, a co nie? co decyduje o tym, że pewne obrazy, formy słowa uznawane są za dzieła sztuki a inne za zwykłe odwzorowanie rzeczywistość lub po prostu przełożone na papier myśli tworzące jakiś tekst. kiedy wytwór ludzkich rąk staje się sztuką? a kiedy jest tylko rzeczą jedną z wielu...
byłam ostatnio na konsultacjach fotograficznych w ZPAF w celu skonsultowania swoich dokonań fotograficznych i skonfrontowania ich z innymi fotografującymi. spotkanie miało charakter bardzo kameralny... każdy z uczestników przyniósł to czym chciał się podzielić, nad czym aktualnie pracował, co go bez reszty pochłaniało... zdjęcia bw i w kolorze, portrety kobiet zza spatynowanych luster, metamorfozy mężczyzn, kawałki nieba nad Warszawą, wspomnienia z podróży po krajach nadbałtyckich, sesje modowe, studium obumierających jesiennych liści, mroczne nocne pejzaże ulic, efemeryczne miniatury fotograficzne wspomnie z dzieciństwa... duża różnorodność tematyczna, ciekawe spojrzenia, inspirujące kadry...

im bardziej dziwne tym lepiej. im mniej rzeczywiste tym bardziej artystyczne. fotografia przez duże F? sztuka przez duże S? w tym wszystkim moje zdjęcia tryskające zielenią, światłem, śmiechem dzieci, zwiewnością traw... trawkom i kwiatkom już dziękujemy - usłyszałam od prowadzącej. łączeniu zdjęć w dyptyki - mówimy tak.

w imię sztuki porzucam więc na jakiś czas piękne i zbyt dosłowne fotografie trawsk o poranku i oddaję się twórczości przez mam nadzieję duże T z akcentem na dyptyki, bo te mi się ponoć dobrze komponują kolorystycznie. tak oto zmuszona zostałam do poszukiwania, drążenia czegoś nowego w sztuce fotografowania, ale nie odtwarzania...

zdjęcia z tego posta powstały spontanicznie... trochę jak ćwiczenia z patrzenia, trochę dla kontrastu wobec tego, co robiłam wcześniej, a trochę jako materiał na grudniowe konsultacje. nazwa robocza serii "fade away..."

12 comments:

Anonymous said...

bardzo fajne!
pozdrawiam :)
li

enchocolatte said...

:) dzięki Li. Trzymaj się ciepło!
:)
E.

Anik said...

Kryształy są piękne i idealne do eksperymentowania ze światłem chyba?....chętnie zobaczyłabym więcej odsłon u ciebie :) Pozdrowieni!

Mamsan said...

Pierwsze podoba mi sie najbardziej, piekna kompozycja...! wiele przychodzi mi mysli pozytywnych, pieknych i tajemniczych... Dwa kolejne przyjemne, romantyczne a ostatnie nie takie juz lekkie, daje wiecej do myslenia, mysli nie sa tak lekkie i delikatne jak w tych poprzednich...

Powodzenia zycze i czekam na kolejne dyptyki... M

Delie said...

Ciekawe. A łączenie zdjęć w pary bardzo lubię.

artemisia said...

A ja pozostanę (poza dyptykami- również) entuzjastką Twoich zdjęć przyrody i dzieci. Czekam aż znów się pojawią. Mój wieczny narzeczony A. uczestniczył w studium fotograficzne prowadzonym przez ZPAF i był nim bardzo rozczarowany. Chciałabym Cię widzieć taką jak dotychczas na tym blogu.

artemisia said...

"fotograficznym", rzecz jasna :-)

Ewa said...

Trochę się z tym zgadzam, a trochę nie. Bardzo lubię Twoje zdjęcia przyrody. A przeglądając magazyny National Geographic nierzadko trawki i kwiatki zachwycają. Wszystko można sfotografować tak, aby było ciekawe, inne, zjawiskowe. Choć nie zawsze mam pomysł, jak to zrobić ;) Dzisiejsze zdjęcia podobają mi się bardzo. I kolaże lubię. I BW. Trudno o uogólnienia w fotografii. Czasami zdjęcie zupełnie niezgodne z kanonami sztuki sprawia, że wszyscy się przy nim zatrzymujemy, wstrzymujemy oddech i zapamiętujemy je na długo. Magic ;)

maggie said...

Twoim trawkom i kwiatkom - tak! Zawsze. Kolażom - też! O Sztuce przez duże S i przez małe s to może przy kawie pogawędzimy, co? O studiach fotograficznych w ZPAFie też. Bo wiele ciekawego i nieciekawego słyszałam :-)
Pozdrawiam!

Yba said...

No właśnie, też mam wrażenie oglądając "sztukę", że "im dziwniej tym lepiej" i czasem się z tym zgadzam a częściej nie. Dyptyki, tryptyki i inne konfiguracje bardzo lubię. Twoje zdjęcia są bardzo fajne.
Pozdrawiam.

enchocolatte said...

Dziękuję za wsparcie, za Wasze komentarze!

Anik, kryształy jeszcze się pojawią, obiecuję.

Mamsan, pięknie rozpracowałaś moje dyptyki, dziękuję.

Delie, to takie foto rebusy :)

Artemisiu, chyba musimy się spotkać na jakieś pogaduszki przy kawie! Co Ty na to?

Maggie, i z Tobą rzecz jasna, nie inaczej. Kalendarze w dłoń. Dzięki za TAK!

Ewo,to chyba kwestia wrażliwości. Zgadzam się z Tobą.

Yba,dziękuję za odwiedziny i komentarz.

artemisia said...

Jak najbardziej:-) Jestem blisko, na Żoliborzu. No i w pewnym butiku na Mickiewicza "za ladą" kilka razy w tygodniu. A co się stało z Twoją jabłuszkową sesją w dziecięcych ubrankach?