Maluję od bardzo dawna, chyba właściwie od dziecka i do dziś sprawia mi to ogromną przyjemność. Zainteresowanie rysunkiem zawdzięczam swojemu dziadkowi, który często rysowaniem zapełniał wspólnie spędzany czas. Podpatrywałam jak wprawnymi ruchami szkicował dla mnie rośliny, zwierzęta, krótkie animowane historyjki, próbując potem go naśladować. Wkrótce rysowanie stało się moim głównym zajęciem. Zasypywałam rodziców mnóstwem rysunków, zwłaszcza gdy leżałam w łóżku unieruchomiona jakąś dziecięcą chorobą i mama nie nadążała z kupowaniem mi bloków rysunkowych formatu A3.
Moim marzeniem było potrafić namalować piękno konia w galopie, pomarańczowy blask leniwie zachodzącego słońca, czy świeżość kwitnących kwiatów. Moim marzeniem były studia na ASP gdy dorosnę. Dorosłam ale zamiast posłuchać podszeptów serca, poszłam za radą rozumu i wybrałam studia ekonomiczne, w wolnych chwilach malując dla znajomych i przyjaciół kwiaty, pejzaże, cerkwie akwarelami i gwaszem. Większość z nich przetrwała i po latach oglądam je z zachwytem jak zdobią czyjeś wnętrza. Potem malarstwo odeszło na dalszy plan, moje życie zdominowały praca zawodowa i rodzina. Od czasu do czasu malowałam kolorowe obrazki do pokoju dzieci.
Kilka lat temu w 2008 roku przyśnił mi się niezwykły sen: olbrzymia, jasna pracownia malarska z mnóstwem farb, płócien, pędzli... i wielkie płótno o wymiarach 3x3m z prawie skończonym moim obrazem. Żywość kolorów i format płótna były tak sugestywne, że po przebudzeniu się długo nie mogłam otrząsnąć się z tego o czym śniłam. Obraz "chodził" za mną, nie dawał mi spokoju, do chwili gdy go nie namalowałam (w miniaturowym formacie, jako wstępny szkic do prawdziwego obrazu, który jest wciąż do namalowania). Ten obraz to "Czerwony sen" czyli Spin.
Moim marzeniem było potrafić namalować piękno konia w galopie, pomarańczowy blask leniwie zachodzącego słońca, czy świeżość kwitnących kwiatów. Moim marzeniem były studia na ASP gdy dorosnę. Dorosłam ale zamiast posłuchać podszeptów serca, poszłam za radą rozumu i wybrałam studia ekonomiczne, w wolnych chwilach malując dla znajomych i przyjaciół kwiaty, pejzaże, cerkwie akwarelami i gwaszem. Większość z nich przetrwała i po latach oglądam je z zachwytem jak zdobią czyjeś wnętrza. Potem malarstwo odeszło na dalszy plan, moje życie zdominowały praca zawodowa i rodzina. Od czasu do czasu malowałam kolorowe obrazki do pokoju dzieci.
Kilka lat temu w 2008 roku przyśnił mi się niezwykły sen: olbrzymia, jasna pracownia malarska z mnóstwem farb, płócien, pędzli... i wielkie płótno o wymiarach 3x3m z prawie skończonym moim obrazem. Żywość kolorów i format płótna były tak sugestywne, że po przebudzeniu się długo nie mogłam otrząsnąć się z tego o czym śniłam. Obraz "chodził" za mną, nie dawał mi spokoju, do chwili gdy go nie namalowałam (w miniaturowym formacie, jako wstępny szkic do prawdziwego obrazu, który jest wciąż do namalowania). Ten obraz to "Czerwony sen" czyli Spin.
Rok później wyjazd na letni plener malarski na Warmię pozwolił na nowo odkryć zapomnianą pasję. Nieśmiało sięgnęłam po pędzle i farby by oddać piękno otaczającej mnie scenerii. Za rok wróciłam w to samo miejsce by doskonalić warsztat malarski i stworzyć cykl szkiców ważek. W tym roku (2011) znowu pojechałam na letni plener, odkryłam dla siebie nowe możliwości jakie daje płótno, farby akrylowe, malowanie palcami czy szpachelką a nie tylko pędzlami i znowu zaczęły mi się śnić obrazy. Większość z nich namalowałam podczas tegorocznego pleneru malarskiego i mam przyjemność pokazać na tej stronie. Interesuje mnie gra kolorów, przenikanie się barw i światła na płótnie, dwuznaczność i abstrakcyjność obrazu.
W kolejnych postach bliżej opowiem o moich obrazach z tegorocznego pleneru malarskiego w Stoczku na Warmii. Dziś drugi sen po latach z obrazem w roli głównej : Żółty sen z pomarańczami. Przyśnił mi się w gotowej formie... kot na zagłówku fotela, pomarańczowy kanarek w klatce i patera z cytrusami, a wszystko w żółtym salonie na tle tapety w błękitne krewetki. Gotowy obraz ze snu, wystarczyło namalować na płótnie. Zachwycił mnie zestaw kolorów, a scenka wzbudziła wiele dyskusji wśród uczestników pleneru, zwłaszcza postać kota. Obraz przypomina mi trochę malarstwo Henry Matisse'a, zresztą właśnie tak się czułam w moim śnie, jak w obrazie wielkiego francuskiego mistrza.
W kolejnych postach bliżej opowiem o moich obrazach z tegorocznego pleneru malarskiego w Stoczku na Warmii. Dziś drugi sen po latach z obrazem w roli głównej : Żółty sen z pomarańczami. Przyśnił mi się w gotowej formie... kot na zagłówku fotela, pomarańczowy kanarek w klatce i patera z cytrusami, a wszystko w żółtym salonie na tle tapety w błękitne krewetki. Gotowy obraz ze snu, wystarczyło namalować na płótnie. Zachwycił mnie zestaw kolorów, a scenka wzbudziła wiele dyskusji wśród uczestników pleneru, zwłaszcza postać kota. Obraz przypomina mi trochę malarstwo Henry Matisse'a, zresztą właśnie tak się czułam w moim śnie, jak w obrazie wielkiego francuskiego mistrza.
8 comments:
błękitne krewetki! podoba mi się Twój obraz oraz to jak piszesz, i co piszesz(!), o swojej pasji. niesamowite. życzę Ci kolejnych pięknych obrazków i obrazów w cudnych kolorach.
miłego dnia!
Mru, dziękuję za miłe słowa! Miłego dnia!
Nie miałabym nic przeciw temu, aby przyśnił mi się kiedyś jakiś piękny obraz ;) Masz wyjątkowe sny. I pasję, którą realizujesz. I talent, który Tobie na to pozwala. W dodatku jesteś wytrwała w realizacji swoich marzeń, więc pozostaje mi tylko życzyć szczęścia i zaciskać kciuki, aby wszystko ułożyło się po Twojej myśli.
EWo, dziękuję. Trochę mi czasu brakuje na te pasje. Ale po tych wakacjach wiem, że nie można poprzestawać, trzeba malować, skoro przynosi mi to taką radość. Trudno to opisać, ale czas kiedy jestem sama ze sobą i robię to co lubię jest niezwykły, nawet jeśli jest go tak mało.
Dziękuję Ewo za miłe słowa i pozdrawiam!
Świetny! Jakie kolory!!!
Ja niektóre Twoje dzieła widziałam na żywo, więc potwierdzam - masz talent!!!
Naprawdę, droga E., skąd Ty bierzesz czas na to wszystko? Jakiś pakt z diabłem podpisałaś czy jak? ;-)
W każdym razie - zazdroszczę!
Maggie, pakt z diabłem! Udało mi się wykroić 7 dni z 365 i zająć się tylko i wyłącznie tym co lubię robić najbardziej - TWORZYĆ! Nie wiem czy starczy mi tych 7 dni na resztę roku. Czuję drżenie w palcach i ogromną chęć rozmalowania wszystkiego co się da. Plener rozbudził we mnie dawną pasję. To był bardzo udany wyjazd!!!
Ostatnio malo mam snow, szczegolnie tych tworczych a pamietam, ze kiedys bylo ich duzo wiecej... Ja rowniez bym chciala miec takie sny i pasje ktore Ty potrafisz tak pieknie realizowac...
Pozdrawiam. M
Mamsan, te obrazy nie śnią mi się co noc, pojawiają się co jakiś czas i potem chodzą za mną aż ich nie namaluję. Wszystko przed Tobą. Kolorowych snów!
Post a Comment