minimalistyczny kadr do minimalistycznego posta
wzięło mnie na wiosenne porządki, mocno spóźnione więc może bardziej jesienne...
doszłam do wniosku, że gromadzimy za dużo przedmiotów...
i to nagromadzenie zaczęło mnie od pewnego czasu męczyć!
w międzyczasie znajoma podesłała mi
artykuł o minimalistach i się zaczęło... wietrzenie szaf, szuflad, kątów i zakamarków... przeczytane książki, obejrzane filmy, niewkładane od lat sukienki czekające na lepsze czasy, które nigdy nie nastąpiły, przyciasne marynarki, zbędne ozdóbki, zapomniane kolekcje i inne kiedyś "skarby", dziś już tylko pochłaniacze kurzu i wypełniacze przestrzeni
po drodze zdarzyła się pewna udana impreza garażowa, za chwilę kolejna w Forcie na Żoliborzu...
i tak przedmioty zaczęły krążyć z miejsca na miejsce i znajdować nowe domy, nowych szczęśliwych posiadaczy, uszczęśliwiając też mnie wolną przestrzenią, która zaczęła się wyłaniać tu i ówdzie w moim domu.
co prawda daleko mi jeszcze do mistrzów minimalizmu mających zaledwie 100 przedmiotów całego swego dobytku wliczając łóżko, szczoteczkę do zębów czy książki... jestem jednak na dobrej drodze. zaczęłam ograniczać mój stan posiadania do niezbędnego minimum poczynając od rzeczy, z którymi najciężej jest mi się rozstać czyli z książkami. kiedyś marzyłam o wielkiej bibliotece od podłogi do sufitu, teraz jestem gotowa zachować tylko najcenniejsze pozycje, resztę zawsze można wypożyczyć!
bycie
minimalistką nie ogranicza się tylko do przedmiotów, przestrzeni, ubrań... można też minimalizować zbędne czynności, które nam zaśmiecają czas i dobierają radość życia... pomyślcie o tym!
kolejne etapy przede mną...
jak namówić moje dzieci do zminimalizowania zapasu zabawek, samochodów i innych, rzekomo niezbędnych przedmiotów, a przede wszystkim plastiku w ich pokoju. wiem, że nie będzie łatwo ale czynimy pewne postępy. w szafach pojawiły się prześwity i wolne przestrzenie. czuję lekkość i ład... i jestem zadowolona i odciążona.
jak nie dać się uwieść panującej modzie na
fast fashion i zachować zdrowy umiar w komponowaniu garderoby swojej i dzieci (polecam post z
tego bloga)? jak nie skusić się kolejnym wyprzedażami? i czy aby na pewno muszę mieć te miętowe spodnie i zamszowe botki, w których będę chodzić od święta, bo i tak najwygodniej mi na płaskim obcasie?
i wreszcie jak nie wikłać się w mało istotne tematy, przedsięwzięcia i pomysły, maile, rozmowy, obowiązki ?
c.d.n.